piątek, 15 maja 2020

Od dwóch tysięcy lat - Mihail Sebastian


Mihail Sebastian
Od dwóch tysięcy lat
De două mii de ani
Przekład - Dominik Małecki
Wydawnictwo Książkowe Klimaty
ISBN 978-83-66505-08-7


Gdybyśmy mieli wymieniać wielkich intelektualistów rumuńskich XX wieku bez problemu wyrzucimy z siebie kilka nazwisk: Mircea Eliade, Emil Cioran, Eugen Ionescu czy Constantin Noica. Prawdopodobnie część z nas zachwycała się jasnością ich wywodów, melancholicznością przemyśleń lub absurdalnością sztuk. I słusznie. Często zapominamy jednak, że ci wielcy uczeni, przeszli przez dwudziestolecie międzywojenne romansując z tą samą ideą, o czym pisała Alexandra Laignel-Lavastine w swej monografii Cioran, Eliade, Ionesco: o zapominaniu faszyzmu. Trzech intelektualistów rumuńskich w dziejowej zawierusze (wydane przez Universitas w 2010). Łatwo przyszło im się z zauroczenia faszyzmem wytłumaczyć, zresztą nie byli osamotnieni, gdyż antysemityzm i ksenofobia stanowiły konstytutywną część rumunizmu od samych jego podstaw utworzonych w połowie XIX wieku, jak przekonuje historyk idei Leon Volovici. Dlaczego o tym piszę? Ponieważ większość zapewne nie kojarzy dobrego przyjaciela Eliadego z czasów pracy w czasopiśmie “Cuvintul”, Mihaila Sebastiana, który nie miał takich możliwości jak pozostali. Miał to nieszczęście, że urodził się w Rumunii i chciał żyć w Rumunii, bo kochał Rumunię, ale nie mógł być traktowany jak Rumun, bo urodził się jako Żyd.

Najważniejsze dzieło Sebastiana, obok wydanego pół wieku po śmierci autora Dziennika 1935-1944 (w Polsce wydany przez Fundację Pogranicze), czyli powieść Od dwóch tysięcy lat, wydana w 1934 roku zebrała w Rumunii krytyczne recenzje, a sam Sebastian (tak naprawdę Iosif Mendel Hechter) stał się outsiderem intelektualnej elity. Nikogo nie powinno to dziwić, skoro żydowski autor wydaje w kraju przesiąkniętym antysemityzmem książkę o żydowskim inteligencie opisującym swoje doświadczenie wyobcowania i przejawy społecznych uprzedzeń. Już tytuł staje się komentarzem dotyczącym wykluczenia Żydów i nie ma w tym ani krzty przesady. Jeśli prześledzimy historię Europy, znajdziemy wystarczająco materiału na kilka czarnych ksiąg antysemityzmu, gdzie znajdziemy postaci wielkich monarchów, głów kościoła, orędowników wolności czy wybitnych twórców.

Czytelnik towarzyszy bezimiennemu bohaterowi i narratorowi opowieści od czasów jego studiów w 1923 roku aż do 1933. Pierwsza część składa się z gestów, słów i pojedynczych uderzeń, które na tym etapie znajdują jeszcze odpór. Młody żydowski intelektualista w Bukareszcie jest wypraszany z zajęć na uczelni, czasem grzecznie, po dobroci, innym razem siłą, przez swoich kolegów z braci studenckiej (Panie kolego, byłby kolega uprzejmy pokazać mi legitymację? […] Prosimy opuścić salę. Tędy - jacy szarmanccy w swej nietolerancji); nie powinien liczyć na sprawiedliwe traktowanie, tylko cieszyć się, że nikt mu akurat nie podbił oka; musi mieć świadomość, że zawsze będzie gorszy i obcy.

Znamienne w tych na poły autobiograficznych zapiskach jest, to jak łatwo można przyzwyczaić się do tego, co nienormalne – to, co z gruntu powinniśmy uznać za złe zupełnie powszednieje: Jeśli pomyślę dobrze, problem nie polega na tym, że trzech chłopaków stoi na rogu ulicy i krzyczy “Śmierć Żydom!”. Rzecz w tym, że okrzyk ten przechodzi niezauważony, nie budząc sprzeciwu – jak brzęczenie tramwaju”. Razem z bohaterem możemy się zastanawiać, kiedy grożenie śmiercią stało się tak zwyczajne, jak podanie dłoni na powitanie albo wypicie kawy do śniadania. W kolejnych częściach powieści widać, jak niechęć faluje, raz to sięga każdego elementu życia, raz opada i przenosi się z siłą gdzie indziej (np. do Węgier), jednak nie ma chwili, by całkowicie zniknęła.

Uprzedzenia są zbyt głęboko zakorzenione, żeby się ich pozbyć - zresztą, nikomu na tym nie zależy. Wręcz przeciwnie, możliwość zrzucenia odpowiedzialności na daną grupę jest bardzo wygodny i zawsze znajdzie się argument uzasadniający antysemityzm, może być polityczny, religijny czy ekonomiczny, co tłumaczy jednemu z bohaterów narrator w jednym z ważniejszych fragmentów powieści. Wytłumaczenie nietolerancji stanowi oczywiste zadanie intelektualistów, do których zalicza się Ghita Blidaru, profesor ekonomii, który staje się mentorem dla narratora; możemy dopatrywać się podobieństwa Blidaru do Nae Ionescu, będącym ważną i bliską postacią dla samego autora oraz jego rówieśnika Eliadego. Wyobraźmy sobie, jak upokarzające musi być, gdy człowiek, którego podziwiamy, pogardza naszym narodem i pomyślmy wtedy o Sebastianie. Nie powinno nas dziwić, że bohater powieści przystaje na takie relacje – nie ma większego wyboru, jeśli chce normalnie żyć - pod warunkiem, że naciągniemy tę patologiczną rzeczywistość do ram normalności.

Co pozostaje? Odpowiedzi znajdziemy kilka. Możesz walczyć i nie zgadzać się na akty przemocy i nietolerancji, jak Isidor Leibovici. Możesz na podobieństwo S. T. H. jeździć po całej Europie próbując doprowadzić do rewolucji albo wyjechać do Palestyny jak Sami Winkler i próbować budować nowy kraj. Albo, niczym protagonista, celebrować własną samotność, zachować spokój i starać się robić swoje; nie brać do siebie antysemickich uwag i istnieć w towarzystwie, przyzwyczaić się do upokorzeń i udawać, że dotyczą kogo innego. Na końcu możesz spojrzeć wokół siebie i zobaczyć, że jesteś otoczony ze wszystkich stron, i nie masz pojęcia, kiedy ani jak to się stało.

Najbardziej przerażającym wnioskiem nasuwającym się po lekturze Od dwóch tysięcy lat staje się nie myśl o chorym świecie opisanym przez Sebastiana, lecz to, że gesty, hasła i uprzedzenia z powieści możemy dostrzec także tu i teraz. Dlatego też polecam wam tę książkę nie tylko jako wspaniałe literackie doznanie, ale przede wszystkim jako przestrogę, by nie się nie przyzwyczaić, bo szybko może się okazać, że znów nie będzie czym oddychać.

niehalo
Dziękuję


Książka bierze udział w wyzwaniach:
Akcja 100 książek w 2020 roku – 56/120; Mierzę dla siebie – 2,5 cm; Olimpiada czytelnicza – 336 stron; Wizażowe wyzwanie czytelnicze – 24.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz