Kazimierz Kyrcz Jr
Chłopcy,
których kochano za mocno
Wydawnictwo
HarperCollins Polska
ISBN 978-83-275-4689-7
Czy często wam się zdarza nie doczytać
zaczętej książki do końca? Mnie bardzo, ale naprawdę bardzo
rzadko. Przez całe swoje życie nie skończyłam tylko kilku
książek, a odkąd piszę opinie, ani razu. I musiał nastąpić ten
moment, gdy zostałam przez książkę pokonana. Dosłownie pokonana.
Leżę rozłożona na łopatkach. Jestem totalnie zmęczona i mam tej
książki na jakiś czas dość. Być może przyjdzie taki dzień,
że jeszcze po nią sięgnę. Nie znoszę zostawiać niezamkniętych
spraw, ani niedokończonych książek. Być może spróbuję ją znów
przeczytać, ale chyba najpierw powinnam poznać wcześniejszą
książkę Kazimierza Kyrcza Jra (Dziewczyny, które miał na myśli).
O czym jest ta książka? Krótko, to o
seryjnym mordercy. Na wzór Kuby Rozpruwacza ten otrzymał miano Kuba
Szpikulec. Morderca uprawia swój niecny proceder w Krakowie, a jego
ofiarami stają się panie parające się najstarszym zawodem świata.
Jak to często z seryjnymi bywa, tak i Kuba Szpikulec ma swój
podpis, który zostawia na ciele swoich ofiar. Wycięta litera „Z”
jest jak okrutny żart z bohatera pewnego serialu, jednak nie
zapominajmy, że Zorro był bohaterem pozytywnym, czego o Kubie
powiedzieć nie można.
Przez połowę książki, którą
przeczytałam, a raczej wymęczyłam, nie zauważyłam żadnej
makabry. Nie ma krwawych opisów z miejsc zbrodni, ani rozkładających
się ciał. W sumie to, jak dla mnie, trochę za delikatnie to
wszystko zostało przedstawione. Jedno co mnie przerażało podczas
lektury to ogrom wątków i postaci, z którymi musiałam się
zmierzyć. Niestety przez to wkrada się niezły chaos, dzięki
któremu tak ciężko przez tę powieść przebrnąć i się nie
pogubić.
Jak na glinę przystało Kyrcz nieźle
poradził sobie z opisaniem swojej grupy zawodowej – policjantów,
choć w sumie nasuwa się z tego dość smutny wniosek. Niby twardzi
policjanci, którzy radzą sobie z największymi i najgroźniejszymi
zwyrodnialcami, nie spisują się w prywatnym życiu. Często nie
potrafią stworzyć trwałego związku i bywają przez to skazani na
samotność. W polowaniu na Kubę też sobie najlepiej nie radzą, a
upływający czas staje się ich wrogiem. I, co nie jest wcale
dziwne, pojawiają się naśladowcy.
Kończę, bo nie ma sensu, abym dłużej
się zajmowała książką, której koniec końców nie przeczytałam.
Naprawdę się starałam, ale nie podołałam. Chłopcy, których
kochano za mocno, to książka ciężkostrawna, mocno chaotyczna i
męcząca. Tak, jak napisałam wcześniej, może kiedyś przeczytam,
ale na pewno nie w następnym półroczu.
Książka
bierze udział w wyzwaniach:
Akcja
100 książek w 2020 roku – 53/120; Czytam, bo polskie; Łów słów
– cyk; Mierzę dla siebie – 2,5 cm; Olimpiada czytelnicza – 383
stron; Wielkobukowe bezsenne bingo – psychopaci i seryjni mordercy
Tytuł mnie zaintrygował :)
OdpowiedzUsuńMnie również.
UsuńCiężkostrawnych lektur nie lubię, ciążą okrutnie.
OdpowiedzUsuńByć może Twoje odczucia byłyby inne. Widziałam oceny na LC i jestem zdziwiona, tyle ósemek, dziewiątek, a nawet dziesiątek.
Usuń