Autor – Ilona Łepkowska
Tytuł – Pani mnie z
kimś pomyliła
Warszawskie Wydawnictwo
Literackie MUZA
ISBN 978-83-287-0418-3
Życie nie rozpieszcza Joanny. Samotnie wychowuje nastoletnią córkę i co miesiąc sprawdza stan konta, obawia się, że znowu zabraknie jej pieniędzy na opłacenie wszystkich rachunków. Nie chce zawieść Misi, której obiecała wyjazd na kurs językowy w Londynie, więc przyjmuje dobrze płatne zlecenie jako tłumaczka na planie nowego programu telewizyjnego. Wkrótce, nieoczekiwanie, trochę wbrew sobie, zostaje gwiazdą.
Paradoksalnie, świat show-biznesu kompletnie Joanny nie interesuje. Nie śledzi portali plotkarskich, nie jest dla niej ważne, kto wywołał jaki skandal. Jest ostatnią osobą, która mogłaby marzyć, by znaleźć się na pierwszych stronach tabloidów. I przewrotnie to właśnie Joanna sięga szczytu sławy, staje się celebrytką i może sama przekonać się, jak wygląda życie w luksusie. Czy zdoła nie zatracić siebie wśród kolejnych sukcesów? Czy będzie szczęśliwa?
Joanna Malicka, lat czterdzieści dwa, rozwiedziona. Matka
nastoletniej Misi. Tłumaczka. Ledwo wiążąca koniec z końcem. Alimenty od byłego
męża przychodzą bez żadnej regularności, a wydatki nie maleją. Utrzymanie
dorastającej córki też nie jest najtańsze. A teraz trzeba, po prostu trzeba wysłać
Misię na obóz językowy, a ta kreatura eks nie zamierza, jak zwykle, się
dołożyć. Dobrze, że Joanna może liczyć na przyjaciół. Później pomyśli, w jaki
sposób spłacić zaciągnięty dług. Jak z manna z nieba „spada” bardzo dobrze
płatna praca. Wyśle Misię do Londynu i jeszcze sobie coś tam odłoży.
Podczas prób do nowego programu telewizyjnego, niechcący
wychodzi na to, że to właśnie Joanna świetnie nada się na jego prowadzącą.
Kobieta wpada jak śliwka w kompot, w tryby show-biznesu. Wypada teraz zadać
pytanie: jak początkująca w tej dziedzinie czterdziestolatka poradzi sobie w
świecie, którego nie zna, a w którym, żeby przeżyć, trzeba mieć naprawdę grubą i
twardą skórę.
Stoję przy panoramicznym oknie penthouse’u z widokiem na Warszawę. Apartament na osiemnastym piętrze nowego budynku zaprojektowanego przez światowej sławy architekta jest urządzony tak luksusowo, że to aż nieprzyzwoite. Mam na sobie długą suknię z jedwabnej tafty w kolorze burgunda, efektowny, designerski naszyjnik, który nieomal urywa mi szyję, niebotycznie wysokie szpilki, których obcasy wbijają mi się w mózg, a stylistka zapina mi właśnie na przegubie bajerancki zegarek. Żadnej z tych rzeczy bym sobie nie kupiła, bo mi się nie podobają, nie są w moim stylu, a do tego kosztują majątek, każda z osobna.
Ilona Łepkowska, autorka scenariuszy do filmów i seriali
telewizyjnych m.in. Och, Karol, Kogel-mogel,
Nigdy w życiu, czy bijący od lat rekordy oglądalności M jak miłość. Pani mnie z
kimś pomyliła to jej debiut literacki. Przyznaję, że ta powieść jest jak
jeden z wielu filmów, do których scenariusze napisała. Nawet tematyka podobna
do Komedii małżeńskiej, gdzie główna
bohaterka zostaje tłumaczką włoskiego i zaczyna robić karierę.
Główna bohaterka niespecjalnie przypadła mi do gustu. Na
początku książki można nawet było ją polubić, ale później, niestety, było tylko
gorzej. Gdy Joanna wkracza w rodzimy przemysł rozrywkowy, wciąga ją to, nęci, a
chwilami dojrzała w końcu kobieta zachowuje się jak dziecko w sklepie z
zabawkami, nie potrafiące się na nic zdecydować. Mimo, że jej przyjaciel prosił
ją, aby uważała i słuchała siebie, Joanna niepomna na ostrzeżenia zaczyna się
dusić w tym „cudownym”, pełnym udawanego blichtru świecie.
Okazało się, że ma początki depresji. może nawet nie początki. Dostała proszki. Zaczęła je brać i poczuła się lepiej. A do tego poszła na terapię. I od pani terapeutki dowiedziała się, że znieść sukces jest dużo trudniej niż porażkę. I że to właśnie jest jej przypadek. To jej trochę pomogło, bo ostatnio coraz częściej myślała, że ma coś z głową, a nie tylko z duszą. A skoro to normalne, to nie ma się czym tak bardzo przejmować…
Powieść Ilony Łepkowskiej nie jest niczym twórczym, powiem
więcej: jest schematyczna i nie wnosi nic nowego. Ot, taka komedia romantyczna,
trochę słodko-gorzka. Jednak przyznaję, że czytało mi się ją bardzo dobrze.
Kartki same się przewracały i czytanie nie zajęło mi zbyt dużo czasu.
Autorka
świetnie opisuje ten cały szum medialny, który towarzyszy osobom znajdującym
się na świeczniku. Pokazuje dwie, jakże różne strony popularności. Z jednej
strony zdjęcia, wywiady, autografy, kwiaty i listy od fanów; z drugiej zaś
wstrętne plotki, wszechobecni paparazzi, ohydne intrygi i konszachty, a nawet
seks za zrobienie kariery. No i, oczywiście, absolutny brak prywatności.
Czy ten debiut może się podobać? Owszem. Zwłaszcza tym,
którzy lubią komedie romantyczne i oglądają mniej lub bardziej namiętnie
seriale telewizyjne. Ale również tym, którzy lubią zatopić się w niezbyt
skomplikowanej historii czy powieści obyczajowej. Jest to taka książka do
przeczytania raz, więcej z pewnością do niej nie wrócę. Wielbicielom talentu
Ilony Łepkowskiej jak najbardziej polecam.
Dziennikarka przysłała do autoryzacji tekst wywiadu. Wynikało z niego, że jestem szczęśliwa, spełniona i pełna wspaniałych marzeń i nadziei na przyszłość. Byłam nieszczęśliwa, przegrana, nie miałam cienia nadziei i nie wiedziałam, jak przetrwam najbliższe tygodnie, nie mówiąc o roku. Ale nie zmieniłam w wywiadzie ani słowa. Nikogo nie interesowała nieszczęśliwa Joanna Malicka. Nikt nie chciał czytać o tym, że czuje się przegrana, że ma na własne życzenie totalnie spieprzone życie i codziennie myśli o tym, żeby ze sobą skończyć…
Dziękuję
Książka przeczytana w ramach wyzwań:
52/2016 – 95/52, Czytam opasłe tomiska – 448 = 2205 stron,
Czytamy nowości, Kiedys przeczytam 2016, Motyw zdrady w literaturze, Polacy nie
gęsi, Przeczytam 100 książek w 2016 roku – 95/100, Przeczytam tyle, ile mam
wzrostu – 3 = 22,2, Reading Challenge 2016, W 200 książek dookoła świata -
Polska
Jakoś nie czuję mięty do tej książki :)
OdpowiedzUsuńBo to książka dla wąskiego grona odbiorców, moim zdaniem.
UsuńSeriale i filmy, do których pani Ilona pisała scenariusze oglądałam z przyjemnością. Dlatego bardzo chętnie skusze się na jej debiut literacki. Wtedy sama nakręcę film.
OdpowiedzUsuń