John Glatt
Rodzina z domu obok
The Family Next Door
przełożył Adrian Napieralski
Wydawnictwo Filia
Filia na Faktach
ISBN 978-83-8195-820-2
Niewyobrażalny horror trzynaściorga rodzeństwa Turpin więzionych przez własnych rodziców i ich droga do uwolnienia. Historia prawdziwa.
John Glatt głównie pisze biografie i reportaże o prawdziwych zbrodniach, a jego książki są czytane na całym świecie. To moje drugie spotkanie z tym brytyjsko-amerykańskim autorem. Idealny tata to był wstrząsający dokument, ale jeszcze przed lekturą założyłam, że ta książka będzie bardziej wymagająca i wykańczająca.
Louise i David Turpinowie uchodzili za miłą i szanującą się rodzinę. Louise zawsze marzyła o licznym potomstwie i doczekała się trzynaścioro dzieci. Wszystko w obrazku mogłoby wyglądać pięknie, ale… No właśnie. Zawsze musi być jakieś ale.
Na podstawie ich życia i po przeczytaniu reportażu Glatta nasuwa się wniosek, który wraca do mnie dość często, zwłaszcza ostatnio – nie każdy musi być rodzicem; nie każdy musi koniecznie mieć dzieci. Nie jestem okrutna. Jedynie podkreślam fakt, że nie każdy dorósł do tej roli i nie każdy jest na tyle dojrzały i odpowiedzialny.
Co można powiedzieć o Louise i Davidzie Turpinach? Na pewno to, że chcieli być rodzicami i pragnęli wielkiej rodziny. Tylko w jakim celu? Tego chyba się nie dowiemy. A nawet jeśli, to będą raczej spekulacje. Może się komuś wydawać, że zadałam dziwne pytanie, ale nie.
Turpinowie zrobili ze swoich dzieci więźniów. Dzieci w wieku od 2 do 29 lat (przy czym te najstarsze wyglądały jakby miały niewiele ponad dziesięć lat) były przetrzymywane w zaciemnionych pomieszczeniach, w brudzie i smrodzie. Jeden posiłek dziennie i kąpiel raz do roku – to musiało wystarczyć do egzystencji. Najstarsza córka ważyła zaledwie 37 kg. Dzieci/więźniowie były bite, podduszane a także przykuwane łańcuchami do łóżek, czasem nawet na kilka miesięcy.
Żadnej z ofiar nie pozwalano się myć częściej niż raz do roku (…) Jednym z powodów nałożenia kary było mycie przez dzieci rąk powyżej nadgarstków, co wiązało się z oskarżeniem o „zabawę w wodzie”. Za karę przykuwano je łańcuchami.
Policjanci zlokalizowali w domu dwanaścioro dzieci, choć zaskoczył ich fakt, że siedmioro z nich było już dorosłymi osobami w wieku od 18 do 29 lat.
Prawda nigdy nie ujrzałaby światła dziennego, gdyby nie jedna z córek, siedemnastoletnia Jordan, która dwa lata planowała ucieczkę. To dzięki niej ujawniono dramat trzynaściorga dzieci, z których większość nie potrafiła pisać, ani czytać, a nad wszystkimi „wspaniali rodzice” znęcali się psychicznie i fizycznie.
Najgorsze może wydawać się jednak to, że ta tragedia, ten horror, nie rozegrał się gdzieś, Bóg wie gdzie. Ta historia wydarzyła się w Stanach Zjednoczonych, w Perris, 60 km od Los Angeles. I nie sto lat temu, nie pięćdziesiąt, tylko niedawno, bo Jordan wyszła przez okno domu, w którym była więźniem, 14 stycznia 2018 roku. Zastanawiam się czy można było zapobiec temu dramatowi w jakikolwiek sposób. Czy naprawdę nikt nie interesował się tą rodziną? Nikogo nie odchodziło, że żadne z trzynaściorga dzieci nie wychodzi z domu, nie ma znajomych, nie spotyka się z nikim? To co najmniej dziwne. Ale nie mnie to oceniać.
Rodzina z domu obok to wstrząsający reportaż, niestety nie dla każdego czytelnika. Nie wszyscy poradzą sobie z ogromem cierpienia, przez który musiały przejść niczemu niewinne dzieci. Niemniej lekturę tej książki polecam, bo może pomoże nam otworzyć oczy i zauważać rzeczy, na które w normalnych warunkach nie zwracalibyśmy uwagi.
monweg
Dziękuję
"Rodzina z domu obok" do kupienia na Bonito
W ramach wyzwań: Przeczytam 120 książek w 2023 roku – 124/120; Mierzę dla siebie – 3 cm; 362 stron; Trójka e-pik – powtórz; Wielkobukowe albo-albo – książka true crime; Wielkobukowe okładkowe bingo – spękane szkło
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz