poniedziałek, 23 października 2023

Pasażer - Cormac McCarthy

 

Cormack McCarthy

Pasażer

The Passenger

Przeł. Robert Sudół

Wydawnictwo Literackie

ISBN 978-83-08-08132-7

Czy lubicie powieści, w których akcja nie jest najważniejsza, a prawie cały ciężar przerzucony zostaje na dialogi i rozmyślania bohatera? Przyznaję, jest w tym coś całkowicie nierealistycznego, ale taką koncepcję książki mogą uratować jedynie konsekwencja i bardzo dobry warsztat osoby piszącej. Takie wrażenie odniosłem, czytając Pasażera Cormacka McCarthy’ego. Wcześniej przeczytałem Stella Maris i nie czuję, żeby kolejność czytania wpływała na odbiór - ewentualnie może się okazać, że prędzej sięgniemy po SM po przeczytaniu Pasażera, niż na odwrót, bo ta pierwsza jest znacznie trudniejsza w odbiorze, abstrakcyjna i oderwana od wydarzeń. Historia Bobby’ego Westerna zdecydowanie mocniej wciąga.



Akcja Pasażera dzieje się niecałe 10 lat po wizycie Alicii, głównej bohaterki Stella Maris, w szpitalu psychiatrycznym i jej śmierci. Bobby, jej brat, pracuje w Missisipi jako nurek głębinowy. Podczas zlecenia zbadania zatopionego samolotu wraz z ekipą odkrywa brak czarnej skrzynki oraz jednego z pasażerów we wraku. Niedługo potem okazuje się, że ta sprawa staje się przyczyną sporych problemów dla Westerna, którym zaczynają interesować się agenci federalni. Ten jednak nie rozumie, czym zawinił i dlaczego jest powoli osaczany. Bobby będzie starał się odkryć, czy chodzi tu tylko o samolot i zagubionego pasażera, czy sprawa sięga głębiej: przeszłości bohatera oraz jego rodziny, siostry – genialnej matematyczki i ojca, który pracował nad skonstruowaniem bomby atomowej w Projekcie Manhattan.



Tak, jak pisałem wcześniej, rozwój akcji staje się przyczynkiem do wejścia w głąb umysłu Westerna i zachętą dla czytelnika do towarzyszenia mu w kolejnych krokach. Zdecydowanie najlepsze momenty to dialogi – rozwleczone, nacechowane nienaturalną bystrością i nieśpieszne; bardzo często nie prowadzą do niczego ani nie popychają akcji naprzód. Moje ulubione to chyba rozmowy z Kline’m, prywatnym detektywem, który wcześniej pracował w cyrku – niczym z Miasteczka Twin Peaks. Sytuacja Bobby’ego przypomina trochę tę z Procesu Franza Kafki, jest ścigany z niewiadomego powodu i nikt nie chce mu udzielić jasnej informacji, a on stara się rozwiązać swój problem, choć nie wie, jakie jest jego sedno.



Sam Western jest jedną z tych postaci, kroczących po krawędzi otchłani, gdzie kryje się już tylko mrok. Mroku zresztą, tego, co czai się w głębi, Bobby boi się najbardziej – dlatego nurkuje w odmętach, oswaja się ze strachem. Otchłań jest jak zanurzenie się we wspomnienia o siostrze, którą kochał nie tylko braterską miłością, jak i jej szaleństwie idącym w parze z geniuszem; o ojcu, któremu brakowało odwagi, by porzucić to, co znane, przez co odszedł zapomniany i samotny; o sobie samym - uciekającym od normalnego życia, poszukującym ciągle nowych wrażeń, adrenaliny. Przeszłość naznaczyła losy Westerna stratą, z jaką nie jest w stanie sobie poradzić ani się z nią pogodzić. Wydaje się, jakby życie przestało go interesować, jakby żył z rozpędu i nie potrafił lub z jakiegoś powodu nie mógł się zatrzymać. Nie zamknął poprzednich rozdziałów, przez co towarzyszą mu ciągle, niedokończone i ciążące niczym balast, przytrzymujący go pod powierzchnią, by nie mógł głęboko odetchnąć.



Na uwagę i, jak myślę, uznanie zasługuje przekład Roberta Sudóła, który wykonał świetną robotę, by oddać naturalność dialogów i stylu McCarthy’ego. Choć ten nietypowy dyptyk nie wywołał u mnie zachwytu, to i tak sprawił, że chętnie sięgnę po te pozycje autora, których jeszcze nie czytałem.



niehalo


Dziękuję



"Pasażer" do kupienia na Bonito


W ramach wyzwań: Przeczytam 120 książek w 2023 roku – 129/120; Mierzę dla siebie – 3,8 cm; 530 stron

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz