Angelika Kuźniak
Marlene
Wydawnictwo Marginesy
ISBN 978-83-67674-39-3
Lubicie biografie? Ja czytam z ogromną przyjemnością. Oczywiście nie każdą, bo wybieram osoby, które mnie interesują. Miałam przyjemność czytać jedną biografię napisaną przez Angelikę Kuźniak, Boznańska. Non finito. Teraz, dzięki wydawnictwu Marginesy mam okazję poznania późnych lat Marlene Dietrich, niemiecko-amerykańskiej aktorki i piosenkarki. Jaka była Marlene?
Trudno być legendą. Wyglądać zawsze tak, jak ludzie sobie życzą, mieć ciągle trzydzieści lat, nigdy nie rozczarować publiczności. To bardzo dużo pracy. Nawet jeśli ktoś jest młody, to straszna praca.
Książka nie jest typową biografią, bo nie przedstawia przekroju całego życia Marlene, tylko wyrywek jej późniejszego okresu, gdy przestała już grać w filmach i w sumie, gdy kończyła już karierę, nawet tę piosenkarską, która po aktorskiej nastała. Angelika Kuźniak w biografii, a raczej w reportażu przedstawia nam więc dojrzałą postać sławnej Marlene Dietrich. Mamy okazję podejrzeć dwie trasy koncertowe, które miały miejsce w Polsce w latach 1964 i 1966. Przyjrzeć się wtedy już ponadsześćdziesięcioletniej artystce, która mimo że nadal robiła niesamowite wrażenie, nie była łatwym człowiekiem. Muszę przyznać, że Kuźniak bardzo szczegółowo opisuje te dwa pobyty Marlene w Polsce. Mamy okazję dowiedzieć się gdzie była, z kim się spotkała, gdzie występowała, a nawet niekiedy jak była ubrana. Trzeba przyznać, że Kuźniak znów wykonała kawał świetnej roboty.
Z okładki patrzy na nas kobieta, może i piękna (to sprawa dyskusyjna i indywidualna), ale zimna. Zawsze Marlene uważałam za osobę nieprzystępną, chłodną, nieosiągalną. Niestety, po przeczytaniu Marlene moje zdanie o wielkiej artystce nie uległo zmianie. Nadal sądzę, że była osobą oziębłą i dość sztywną, trudną i niedostępną. Kobietą, która miała duży problem z upływającym czasem i ze starzeniem się. Żeby nie pokazywać się publicznie, po ostatnim koncercie w 1975 roku, zamknęła się i całkowicie wycofała z życia towarzyskiego. Stała się samotniczką.
Przyznaję, że dość przyjemnie było mi poznawać ten wyrywek z życia Dietrich. Jednak chciałoby się więcej. Tym bardziej, że uważam, iż życie takiej osoby, jak Marlene musiało być interesujące. W końcu artystka urodziła się w 1901 roku, więc przeżyła dwie wojny światowe. Jestem pewna, że pełna biografia byłaby niezmiernie zajmująca. Wypada również wspomnieć konflikt Marlene z jej rodzinnym krajem, Niemcami. Konflikt, który zaowocował wyprowadzeniem się do Stanów Zjednoczonych i przyjęciem obywatelstwa amerykańskiego oraz zrzeczeniem się niemieckiego. Aktorka i piosenkarka jawnie potępiała nazizm, za co część Niemców krytykowało ją i nienawidziło po skończonej wojnie.
Żeby uzupełnić brakujące elementy, chyba poszukam jakiejś biografii, która będzie traktowała postać artystki całościowo, nie wybiórczo.
Kilka słów o książce. Marlene to książka w twardej oprawie, dość krótka, bo całość łącznie z przypisami to tylko 208 stron. Ładnie wydana, z biało-czarnymi fotografiami, które bardzo dobrze współgrają z tekstem.
Nie da się dobrze skończyć takiej opinii. Nie ma słów, które mogłyby polecić książkę o kobiecie, która kiedyś była ikoną. Mogę napisać tylko, czytajcie, bo to ciekawe, albo…
Czy pani matka chciała żyć wiecznie? - pyta Marię Rivę w 1993 roku Christian Bauer, reżyser filmu „Das zweite Leben Marlene Dietrich” [Drugie życie Marleny Dietrich].
- Śmierć nie była dla Dietrich – odpowiada. - Gdyby cały świat mówił panu, że jest pan legendą, żyjącą legendą, po jakimś czasie uwierzyłby pan, że jest nieśmiertelny, że reguły świata w ogóle pana nie dotyczą. Taka była Dietrich.
monweg
Dziękuję
Książka bierze udział w wyzwaniach:
Przeczytam 120 książek w 2023 roku – 90/120; Mierzę dla siebie – 1,9 cm; 208 stron; Trójka e-pik - paździerze
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz