Aleksandra Rumin
Zbrodnia po polsku
Wydawnictwo Initium
ISBN 978-83-66328-43-3
Przyznaję się, bez bicia, że jestem wierną czytelniczką powieści Aleksandry Rumin od samego początku. I jak dotąd zawsze świetnie się bawię i wprost cudownie spędzam czas z jej książkami. Odpowiada mi jej satyryczny styl i wyjątkowe poczucie humoru. Do tej pory ukazały się na rynku wydawniczym trzy książki: Zbrodnia i Karaś, Zbrodnia po irlandzku oraz Zbrodnia na blokowisku. Teraz w ręce czytelników (a także moje) trafiła czwarta opowieść, napisana w trakcie trwającej pandemii Zbrodnia po polsku.
Czy uważacie, że można czytać o przerażających zbrodniach i zamiast wpadać w popłoch, śmiać się? Jeżeli nie umiecie odpowiedzieć na to pytanie, to znaczy, że jeszcze nie próbowaliście swojej przygody z twórczością Rumin. Każdy jej czytelnik, w każdym momencie (oczywiście w trakcie lektury) uśmiecha się lub wybucha głośnym chichotem. Dlatego nie polecam czytania tych książek w środkach masowego transportu czy w poczekalni u lekarza (choć w tym przypadku na razie sytuacja sama się rozwiązała), a nie daj Boże pod biurkiem w pracy. Nie jest inaczej w przypadku Zbrodni po polsku.
Na mieszkańców Warszawy pada blady strach, ponieważ na ulicach grasuje zabójca, który za cel obrał sobie młode kobiety.
Jego tropem podąża kiepsko opłacamy, ale niezwykle dzielny kwiat polskiej policji. Członkowie specjalnej grupy dochodzeniowej, na czele ze steranym życiem komisarzem, który zasłynął schwytaniem aż trzech seryjnych morderców, harują dzień i noc, by powstrzymać niebezpiecznego maniaka.
Mniej więcej o tym jest najnowsza powieść Rumin. I więcej już na pewno nie napiszę, bo i sama książka jest oburzająco krótka :), i nie zamierzam psuć wam wyśmienitej zabawy podczas poznawania kolejnych aspektów tej sprawy. A dzieje się, aż miło. Nadmienię tylko, że za zabójstwami stoi ktoś podpisujący się „Prawdziwy Polak”, a do dokonania owych zbrodni używa m.in. bocianów (?) Dobra, wiem jak to brzmi… Głównym bohaterem jest wymęczony, wręcz zużyty gliniarz, Jan Polak, który na wzór serialowego porucznika Columbo przywdziewa na kark znoszony prochowiec.
Na co jeszcze natkniecie się w Zbrodni po polsku? Będą wspomniane już bociany (?) i teksty pieśni patriotycznych interpretowane inaczej niż myślicie; będą również maki, a także disco polo. Czyli będzie miło, lokalnie i prawie swojsko. A oprócz Jana Polaka znajdzie się jeszcze jeden Polak, prokurator (do tego brat wcześniej wymienionego), który po krótkim pobycie w Ameryce prawie zapomniał, jak brzmi ojczysta mowa (skąd my to znamy?); prawdziwy, kształcony za granicą profiler (boki rwać :)); Kowalski, którego ni jak nie da się zapamiętać i wiele innych cudownie wykreowanych postaci.
Czym jest Zbrodnia po polsku? Zdecydowanie komedią kryminalną i satyrą. A na warsztat tym razem autorka wzięła sobie policję, wyolbrzymiając ich wady. A co za tym idzie, znów śmiejemy się z naszych przywar. Rumin, jak nikt inny potrafi przejaskrawić rzeczywistość, nadając jej postać absurdu. Wszystko jednak napisane jest z umiarem, wyczuciem i humorem. I tylko pozostaje dodać za Horodniczym (Nikołaj Gogol - Rewizor) – Z czego się śmiejecie? Z samych siebie się śmiejecie.
Na portalu Lubimy czytać stoi, że czas na przeczytanie tej książki (tylko 288 stron) to 4 godziny i 48 minut. Nie mam pojęcia ile czasu zajęło mi dobrnięcie do końca, ale jestem pewna, że mniej. Jeśli więc macie kilka chwil i chcecie spędzić ten czas miło i przyjemnie to nie wahajcie się. Groteskowe powieści Aleksandry Rumin czekają. Sądzę, że równie szybko minie wam czas, jak mnie i będziecie bawić się przednio. A ja z niecierpliwością będę oczekiwać na kolejną książkę.
monweg
Dziękuję
Książka bierze udział w wyzwaniach:
Akcja 100 książek w 2020 roku – 123/120; Czytam, bo polskie; Łów słów – pop; Mierzę dla siebie – 2,3 cm; Olimpiada czytelnicza – 288 stron; Pod hasłem - stolica
Ja też chcę...boki zrywać! :)
OdpowiedzUsuńJestem pewna, że wiesz, iż wcale, ale to wcale, mnie to nie dziwi :)
Usuń