Laurent Binet
Cywilizacje
Civilizations
Przeł. Wiktor Dłuski
Wydawnictwo Literackie
ISBN 978-83-08-07065-9
Budowanie historii alternatywnych w literaturze od kilkunastu lat jest dość modną, ale i uznaną praktyką. Bardzo często z tego zabiegu korzystają twórcy literatury fantastycznej oraz historycznej. W ten nurt należy wpisać najnowszą powieść Laurenta Bineta, autora świetnie przyjętych HHhH oraz Siódmej funkcji języka, który porównywany jest do Umberta Eco. Porównanie zdaje się nieprzypadkowe, choć po lekturze Cywilizacji powiedziałbym, że trochę na wyrost. Proza Bineta, choć dobrze napisana, przewrotna i inteligentnie zabawna, nie ma w sobie takiego ładunku przenikliwości i erudycji, co książki autora Baudolina (swoją drogą, właśnie do tej powieści oraz Wyspy dnia poprzedniego porównałbym książkę Bineta). Niemniej, warto przyjrzeć się Cywilizacjom, bo to ciekawa powieściowa propozycja tej jesieni.
Wyobraźmy sobie, że po wyprawie Kolumba do Ameryki Południowej nie dochodzi do kolonizacji i chrystianizacji nowo odkrytego kontynentu, lecz staje się rzecz odwrotna – to Inkowie przypływają do Europy i wykorzystują chaos panujący na Starym Kontynencie, by przejąć kontrolę nad nowymi ziemiami. Wszystko to dzieje się za sprawą małej grupki norweskich osadników-uciekinierów, którzy kilkaset lat przed Kolumbem opłynęli wybrzeże Ameryki, natrafiając po drodze na rdzennych mieszkańców, przynosząc im wiedzę znaną ówczesnym Europejczykom, wspierając rozwój ich cywilizacji, a także nieświadomie budując ich genetyczną odporność na niektóre choroby. Kiedy wyprawa Kolumba dociera do nieznanego lądu, napotyka społeczności gotowe odeprzeć przeciwnika.
Główną postacią powieści staje się Atahualpa, inkaski władca, który musiał uchodzić z rodzinnego imperium z powodu wojny ze swoim bratem Guascarem. Wraz z niewielkim orszakiem postanawia wyruszyć w nieznane łodziami pozostawionymi przez podróżników ze Wschodu, którzy pojawili się w tych stronach czterdzieści lat wcześniej. Inkom udaje się przybić do lądu w Lizbonie, zaraz po słynnym trzęsieniu ziemi w 1531 roku; wykorzystują zamieszanie i znajdują schronienie w miejscowym klasztorze. Ich obecność jednak nie mogła pozostać niezauważona. Binet buduje dalszą część historii w oparciu o faktyczną sytuację w Europie w danym czasie, dokonując coraz większego przewrotu wydarzeń, sojuszy i sytuacji politycznej oraz religijnej.
Binetowi udało się stworzyć prawdopodobny i spójny świat widziany oczami inkaskich kolonizatorów. XVI-wieczna Europa jawi się czytelnikowi jako przestrzeń wielkiego szaleństwa, z jej religijnym fanatyzmem reprezentowanym przez inkwizycję oraz pogromy mniejszości wyznaniowych, z walkami o władzę, w imię których giną i cierpią najuboższe warstwy społeczeństwa, z tradycjami, które przybyszom niejednokrotnie wydadzą się co najmniej dziwne. Autor przedstawia dość pobieżnie główne nurty myślowe ówczesnej Europy i wprowadza na scenę postaci historyczne, które będą miały do odegrania inne role, niż te z podręczników do historii. Akcja Cywilizacji rozwija się z każdym rozdziałem coraz szybciej, prowadząc czytelnika do rozwiązania, którego ten nie ma prawa się spodziewać.
Wśród wielu mocnych stron powieści Bineta chciałbym zwrócić szczególną uwagę na jego sposób prowadzenia narracji, znany chociażby z niektórych powieści wspomnianego wcześniej Eco. Powieść wydaje się swoistą kroniką podboju Europy przez Inków, złożoną z kilku części o różnorakiej budowie; otrzymujemy zatem tekst częściowo przypominający nordyckie sagi, dziennik podróży Krzysztofa Kolumba, klasyczną opowieść o inkaskim wodzu Atahualpie spisaną po latach przez kronikarza, przeplataną fragmentami epistolarnymi (tu bardzo ciekawa wymiana listów pomiędzy Tomaszem Morusem a Erazmem z Rotterdamu). Kapitalną zabawą potrafi być śledzenie niepowstałych nigdy dzieł sztuki wielkich mistrzów malarstwa, które nie mogły powstać, a za sprawą Bineta zyskują życie - dzięki znajomości stylu twórców i plastyczności opisu jesteśmy w stanie wyobrazić sobie, jak owe dzieła mogłyby wyglądać.
Na wyrazy uznania zasługuje tłumaczenie Wiktora Dłuskiego, któremu udało przenieść wrażenie obcości świata do języka powieści. Nie sposób zapomnieć także o okładce będącej, jak mi się zdaje intersemiotycznym przekładem zamysłu autora powieści - Historia jest płynna i zamazana, a miejsce w jej annałach niepewne.
Polecam wam serdecznie Cywilizacje Laurenta Bineta, które dla mnie stanowiły wspaniałą rozrywkę czytelniczą oraz pozwoliły inaczej spojrzeć na Historię - po raz kolejny mogłem zapomnieć o tym, że przypomina ona kamień albo coś równie niezmiennego w swym charakterze, a na jej rozwój może wpłynąć nawet, jak by się wydawało, błahe wydarzenie w skali globalnej. Miejsce historyczne, w którym się teraz znajdujemy, stanowi wielki ciąg przypadków i jak w przypadku kuli śniegowej, małe wydarzenia powodują olbrzymie zmiany, o czym niektórzy pociągający za sznurki chyba zapominają, ale niedługo boleśnie mogą sobie przypomnieć.
niehalo
Dziękuję
Książka bierze udział w wyzwaniach:
Akcja 100 książek w 2020 roku – 113/120; Abecadło z pieca spadło…; Mierzę dla siebie – 2,7 cm; Olimpiada czytelnicza – 360 stron
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz