wtorek, 9 czerwca 2020

Słoń na Zemplinie. Opowieści ze Słowacji - Andrej Bán


Andrej Bán
Słoń na Zemplinie. Opowieści ze Słowacji
Slon na Zamplíne
Przeł. Miłosz Waligórski
Książkowe Klimaty
ISBN 978-83-65595-24-9



Co wiecie o Słowacji? Prawdopodobnie bylibyście w stanie wymienić kilka faktów, może ktoś z was odwiedzał naszego południowego sąsiada podczas górskich wycieczek. Jednak gdybyśmy spróbowali porównać naszą świadomość o Słowacji w porównaniu z Czechami wiemy raczej niewiele. Nadarza się zatem okazja, aby te braki w wiedzy nadrobić i przeczytać sporo świetnych reportaży Andreja Bána w zbiorze Słoń na Zemplinie. Mariusz Szczygieł otworzył nas na zupełnie inne Czechy, dajmy więc szansę Bánowi, który otworzy dla nas Słowację. Nie będzie to jednak Słowacja z przewodników, lecz prawdziwa, pełnokrwista i lokalna. Możemy przenieść się do Bratysławy albo Koszyc, by za chwilę trafić do jakiejś zapadłej i zapomnianej przez polityków i ludzi mieścinie. Możemy trafić także na Zemplin, czyli najbardziej na wschód wysunięty region Słowacji, którego południowy kraniec znajduje się na Węgrzech.
Andrej Bán od ponad trzydziestu lat zajmuje się dziennikarstwem, był korespondentem wojennym na wielu frontach, a w przerwach pisał o swoim kraju, który naprawdę lubi i dlatego jest wobec niego krytyczny. Historie opisywane przez Bána pokazują czytelnikowi korupcję, chęć szybkiego wzbogacenia się, polityczne naciski i przekręty, ale także ludzi odważnych, niezłomnych i chcących zmienić swój kraj, region, miasto na lepsze. Zazwyczaj to właśnie ci ludzie stają się bohaterami reportaży Bána, a czytelnik pewnie złapie się nieraz na tym, że trzyma kciuki za ich powodzenie.
Co dość nietypowe, wiele z tekstów nacechowane jest osobistym zaangażowaniem i możemy odnieść wrażenie, ba, mamy pewność, z kim sympatyzuje autor. Dzieje się tak choćby z uwagi na język, którego Bán używa - zdarza się, że nosi on ładunek emocjonalny, co nieczęsto widujemy w tekstach dziennikarskich. Nie zmienia to jednak faktu, że jako reporter Bán pozostaje bezstronny i potrafi krytykować zarówno tych nieuczciwych i potężnych, jak i tych, którzy z tą nieuczciwością walczą, jeżeli ich metody budzą zastrzeżenia.

Kto sięgnie po Słonia na Zemplinie zetknie się z paroma rzetelnymi reportażami historycznymi i kapitalnymi tekstami dotyczącymi słowackiej współczesności i codzienności, która często jest przepełniona absurdalnymi sytuacjami, które podszyte są śmiechem bezradnego, jak w przypadku przejścia granicznego we wsi Slemence albo walki o czystość słowackiego języka, który nie tylko broni się przed anglicyzmami (brzmi znajomo?), ale także przed wpływem języka i kultury węgierskiej. Absurd i śmiech pokrywają jednak tylko niemożność wprowadzenia zmian, panoszenie się w kraju nowych magnatów i udawaną bezsilność władz. Bán przedstawia, jak często pisze, “dobrze prosperujący kraj europejski”, który boryka się z tymi samymi bolączkami, co reszta państw byłego bloku wschodniego, a sporo z opisanych wydarzeń może stanowić komentarz do aktualnych sytuacji, np. nadużywanie siły przez policję oraz rasizm w szeregach władz – z tą różnicą, że nie chodzi o czarnoskórych, lecz o Romów.
Lektura reportaży Bána pokazuje polskiemu czytelnikowi, że to nie tylko Polska miała problem po 1989 roku, nie tylko my mierzymy się z nadrabianiem zaległości w stosunku do państw zachodnich, nie tylko my rozliczamy się z przeszłością, nie tylko my mamy niewydolne urzędy i oszustów u władzy. Może i skala problemów jest mniejsza, jako że Słowacja to niewielki kraj, ale same problemy pozostają podobne i nie należy ich umniejszać. Dzięki Słoniowi na Zemplinie możemy zobaczyć Słowację bez make-upu (sic!), z pięknymi i paskudnymi ludźmi, z historiami, które potrafią podtrzymać na duchu albo wycisną na twarzy smutny uśmiech.

niehalo

Dziękuję


Książka bierze udział w wyzwaniach:
Akcja 100 książek w 2020 roku – 66/120; Mierzę dla siebie – 2,3 cm; Olimpiada czytelnicza – 306 stron

1 komentarz: