Autor
– Laure Eve
Tytuł
– Urok Grace’ów
Tytuł
oryginału – The Graces
Przekład
– Marek Cieślik
Wydawnictwo
Feeria Young
ISBN
978-83-7229-673-3
Lauren Eve jest dzieckiem dwóch
kultur, taką francusko-brytyjską hybrydą. Dorastała w Kornwalii, miejscu
przesyconym magią. Lubi Jeana-Claude Van Damme’a, Terry’ego Pratchetta i ciasto
czekoladowe.
Pamiętacie Zmierzch Stephenie Meyer? Od początku opowieści Lauren Eve miałam
nieodparte wrażenie, że gdzieś już to było. Może nie dosłownie, ale jednak. I w
przypadku Zmierzchu i Uroku Grace’ów znaczącą rolę dla fabuły
ma rodzina, do której chyba każdy chciałby się zbliżyć, ogrzać się w ich blasku, jednocześnie się ich bojąc. Cullenowie i Grace’owie trochę podobni, a jednak całkiem różni. Jedni są
wampirami, drugich posądza się o czary. Obie rodziny są wpływowe, bajecznie
bogate, a ich członkowie są piękni. Ale dość porównań, choć znalazły by się i
inne.
Główną bohaterką i jednocześnie
narratorką książki jest piętnastoletnia River. Dziewczynę, jak wielu przed nią
fascynuje rodzeństwo Grace’ów: Summer, Thalia i Fenrin, które nieoficjalnie
trzęsie całą szkołą. River jest w szkole nowa i samotna i chciałaby móc się do nich
zbliżyć, szczególnie do Fenrina, do którego wzdychają (nie tylko po cichu)
również inne uczennice. Czy to się jej uda? I co z tego wyniknie?
Lauren Eve miała nawet niezły
pomysł na powieść, ale gorzej jej poszło z jego realizacją. Bardzo nie lubię
zmarnowanego potencjału, a właśnie tutaj się z tym zetknęłam. Zdecydowanie coś
w tej książce nie gra. Na pewno jest to postać River, która od samego początku
mocno mnie irytowała. Chwilami naprawdę nie wiedziałam o co chodzi dziewczynie.
Pierwsza połowa opowieści
ciągnie się jak przysłowiowe flaki z olejem. Gdyby nie to, że zawsze staram się
z całych sił żeby nie rzucić książką w kąt, nigdy nie dowiedziałabym się jak ta
historia się kończy. Druga połowa ratuje powieść, ale jednak niesmak pozostaje.
I dopiero tak naprawdę w drugiej połowie coś drga i zaczyna się dziać. Na
pochwałę może zasługiwać tylko zbudowanie bardzo ciekawej, dusznej, mrocznej i
nasyconej magią atmosfery.
Powiem wam, że ciężko czyta się
książkę, gdy od początku nie lubi się jej bohaterów. Tak miałam w przypadku Uroku Gace’ów. Nie potrafiłam się
zmusić, żeby darzyć kogokolwiek sympatią. Wyniosła i chłodna Thalia;
niejednoznaczny Fenrin; Summer, której postępowanie wydaje się dziwne. I główna
bohaterka, która powinna zespajać historię, ale chyba udaje jej się tylko
wszystko psuć.
Lauren Eve wyszła jedna rzecz.
Otóż mam na myśli pewną tajemniczość i niedopowiedzenia. Lubię takie klimaty w
książkach. Ale nie można budować opinii na podstawie tak niewielkiego lubienia.
Pozostaje mi mieć nadzieję, że drugi tom– tak jest drugi i być może również
zostanie przetłumaczony – będzie lepszy, choć z doświadczenia wiem, że drugie
spotkania z tymi samymi bohaterami bardzo rzadko wypadają dobrze. Ale trzeba
mieć nadzieję.
Urok
Grace’ów jest taką książką, która powinna otrzymać dwie oceny. Wyraźny
podział na dwie części ułatwiłby ich wystawienie. Gdyby można było przeczytać
tylko drugą część, to doradzałabym pominięcie pierwszej, ale niestety tak się
nie da. Coś tam jednak zostało przemycone na początku opowieści, bez czego nie
da się przebrnąć przez resztę książki.
Niektórzy z was wiedzą, że
jestem książkowym masochistą, więc zapewne sięgnę po drugi tom opowiadający o
River i rodzinie Grace’ów. Żywię nadzieję, że coś się zmieni i bardziej polubię
główną bohaterkę. I w tym momencie mam problem, bo z reguły polecam przeczytaną
powieść innym. W tym przypadku nie wiem co zrobić i najlepiej będzie jeśli
decyzję czytać czy nie pozostawię wam.
Dziękuję
Książka bierze udział w
wyzwaniach:
Czytam fantastykę, Czytelnicze
igrzyska 2017, Dziecięce poczytania, Olimpiada czytelnicza, Pod hasłem,
Przeczytam 52 książki w 2017 roku – 120/52, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu –
3 = 25,1 cm, W 300 książek dookoła świata – Wielka Brytania, Wyzwanie Czytamy
nowości, Wyzwanie Wiedźmy - osoba
Ciężko mi teraz będzie sięgnąć po tę książkę, ale nie mówię, że tego kiedyś nie zrobię.
OdpowiedzUsuńJestem na 100'tnej stronie i mam ochotę wygryźć sobie oczy. Zero pomysłu, zero polotu, ale najgorsza jest ta pisanina autorki. To jest pisane gorzej od "Pięćdziesięciu twarzy Grey'a"...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło! :)
Kasia z niekulturalnie.pl :)
Jeszcze trochę i będzie lepiej.
Usuń