Jakub
Kornhauser
Premie
górskie najwyższej kategorii
Książkowe
Klimaty
ISBN
978-83-66505-10-0
Pierwsze
doświadczenie wolności, nieskrępowania i pędu większości
prawdopodobnie będzie kojarzyć się z rowerowymi eskapadami pod
“kolejówkę”, do lasu, nad
rzekę.
Dla niektórych chwile spędzone z jednośladem w dzieciństwie
przerodziły się w pasję na całe życie. Jak
jednak opowiedzieć o tej miłości do pedałowania pod górkę,
śmiganiu w dół, o palących mięśniach ud i łydek, pocie
zalewającym czoło? Jak to zrobić, by w słowach oddać to, co
najważniejsze w kolarskich przygodach? Jeśli chcecie się
dowiedzieć, musicie sięgnąć po najnowszą książkę Jakuba
Kornhausera, Premie
górskie najwyższej kategorii.
Kornhauser
do tej pory dał się poznać jako znawca poezji awangardowej
(tłumaczył awangardzistów rumuńskich, serbskich czy niemieckich
oraz obronił pracę doktorską z zagadnienia statusu przedmiotów w
poezji surrealizmu), a także nadzwyczaj sprawny poeta – za zbiór
próz poetyckich zatytułowany Drożdżownia
otrzymał
Nagrodę im. Wisławy Szymborskiej. W
mających właśnie premierę Premiach
górskich... czytelnik
zauważy od razu poetyckie konotacje tekstu; zdecydowanie mamy do
czynienia z prozą, lecz język Kornhausera oddaje przerywane,
zmieniające się tempo jazdy rowerowej, wybuchy nadludzkiej energii
przy pokonywaniu wzniesienia, uderzenia endorfin i fazy skrajnego
zmęczenia.
Warto
sobie zadać pytanie, czym są Premie
górskie...,
a odpowiedzi udzielić można kilka, ponieważ w ręce czytelnika
trafia książka, która jest przewodnikiem rowerowym po tych
częściej i rzadziej uczęszczanych krakowskich i podkrakowskich
szlakach wraz obszernym komentarzem dotyczącym ulic, miejsc i
historii z nimi związanymi; to także traktat o miłości do
kolarstwa, do dwóch kół poruszanych do przodu siłą ludzkich
mięśni, o wolności, wysiłku i niezliczonych przygodach, o
wielkich kolarzach i słynnych trasach oraz nieustępującym im
ścieżkom krakowskich wzgórz i pagórków; to również wycieczka
nie tylko w przestrzeni, ale i w czasie, a nawet po kulturze, gdy
poeta powraca do własnych wspomnień i zbacza z głównej drogi, by
przejechać przez wądoły i chaszcze erudycyjnych dygresji, które
prowadzą czytelnika do miejsc, gdzie rozciągają się
najpiękniejsze literackie widoki, nie tylko na Kraków wraz z
przyległościami, ale malarskie, filmowe i, oczywiście, literackie
odwołania - pięknie wypadają teraz zwłaszcza nawiązania do
Pilcha i wplecione w zdaniach jego frazy.
I
tu właśnie dochodzimy do ważnej kwestii, mianowicie odwagi
twórczej, gdyż odwagi wymaga nie zawsze dobór tematu, ale czasem
sposobu, w jaki chce się temat przedstawić. Okładkowe blurby
często mijają się z rzeczywistą wartością książki, którą
zachwalają, jednak trudno nie zgodzić się ze słowami Filipa
Springera, gdy ten pisze, że Kornhauserowi “udała się tutaj
rzecz arcytrudna: doświadczenie jazdy na rowerze zostało przełożone
na język literatury”. Autor
zaryzykował, ponieważ forma nie sprawia, że książka jest w
odbiorze prosta, ale odwaga twórcza się opłaciła. Prawdopodobnie,
gdyby zadania tego podjął się świetny pisarz, ale kiepski poeta,
albo nie dojechałby do mety, albo wlókłby się z wywieszonym
ozorem daleko za peletonem. Na szczęście, Jakub Kornhauser jest
bardzo dobrym poetą, a dodatkowo jak mało kto zna się na
literaturze eksperymentalnej – jako że wiedza z umiejętnościami
współgrają jak dobrze naoliwiony mechanizm przerzutkowy,
przełożenia tego literackiego bicykla zmieniają się gładko.
Pojawia
się pytanie, ilu znajdzie się chętnych na tak niecodzienne dzieło.
Mam nadzieję, że tym razem z wyścigu o laur popularności
zwycięsko wyjdzie literatura i nie będzie jak w przypadku poezji
Peipera, który manifestował, że tworzy dla dwunastu. Premie
górskie najwyższej kategorii zdecydowanie
zasługują na uwagę, nie tylko jako niezwykła proza poetycka o
radości z szybkiej jazdy, ale także jako przewodnik po
niedostępnych dla zwykłych śmiertelników skarbów dawnej stolicy.
Mnie poeta Kornhauser kupił, więc wrzucam książkę do plecaka,
wsiadam na rower i jadziem na Bielany, do Huty, na Kobierzyny i
Bronowice. Huzia!
niehalo
Dziękuję
Książka
bierze udział w wyzwaniach:
Akcja
100 książek w 2020 roku – 72/120; Czytam, bo polskie; Mierzę dla
siebie – 1,4 cm; Olimpiada czytelnicza – 186 stron; Trójka e-pik
– książka, której tytuł zawiera dokładnie cztery słowa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz