Stephen King
Jest
krew…
If
It Bleeds
Przełożył
Tomasz Wilus
Wydawnictwo
Prószyńki i S-ka
ISBN
978-83-8169-293-9
Kogo jak kogo, ale postaci Stephena Kinga
nie trzeba nikomu przedstawiać. Nawet jeśli nie czytaliście , to i
tak wiecie któż to jest i jakim gatunkiem literackim się para.
Lubię twórczość Kinga, choć przyznaję się bez bicia – nie
jestem znawcą i mam ciągle sporo braków, ale staram się od czasu
do czasu je uzupełniać. Tym razem miałam do czynienia z premierą
wydawnictwa Prószyński i S-ka Jest krew...
Jest krew… to zbiór czterech opowiadań
na ponad 500 stronach, z których przynajmniej jedno mogłoby stać
się (po odpowiednim rozbudowaniu) samodzielną powieścią. Co
otrzymujemy w tym zbiorze? Cztery fantastyczne, wyjątkowe i
tajemnicze historie: Telefon pana Harrigana; Życie Chucka; Jest
krew, są czołówki; Szczur. Nawet ja, która nie znam całego
dorobku Mistrza Grozy, potrafiłam zauważyć pewne podobieństwa do
wcześniej powstałych dzieł. Bo czyż nie było już o wizji końca
świata (Życie Chucka) czy historii o pisarzu (Szczur). A jednak
wszystkie cztery opowieści wydały mi się dziwnie świeże, a może
po prostu potrzebowałam pewnej dawki Kinga.
Te opowieści snute przez Mistrza gatunku
mogą się wydać niektórym z was bardziej refleksyjne, ale takiego
Kinga też lubię. A te opowiadania posiadają drugie dno, więc
należy poświęcić im troszkę więcej czasu, żeby to dno odkryć.
Telefon
pana Harrigana pokazuje nam przyjaźń dziewięcioletniego Craiga i
milionera, tytułowego pana Harrigana. Nie ma tutaj zderzenia wieku,
choć jeden bohater jest dzieckiem, a drugi stoi nad grobem.
Spotykają się trzy razy w tygodniu, kiedy to Craig czyta książki
Harriganowi. Ale to nie książki, lecz telefon staje się centralną
osią historii… nawet zza grobu.
W
Życiu Chucka King zastosował ciekawy zabieg przedstawiając nam
historię od końca. Zaczynamy więc w III akcie i podróżujemy do
początku czyli aktu I. Kolejna wizja końca świata w wykonaniu
Kinga może rozczarować tych, którzy na amerykańskim pisarzu
„zjedli zęby”. Mnie się nawet podobała.
Jeżeli
idzie o Jest krew, są czołówki, to nie polecam lektury tego
opowiadania bez znajomości kilku dzieł Mistrza (Pan Mercedes,
Outsider) , które łączy postać Holly Gibney. Oczywiście możecie
przeczytać, ale później nie dziwcie się jeśli nie zainteresuje
was Outsider.
I
w końcu Szczur, gdzie spotykamy początkującego pisarza (gdzieś to
już było, prawda?). Nauczyciel postanawia napisać swoją pierwszą
książkę, a może jedyną i to kolejny raz (bo próby już były,
nieudane). Natrafia niestety na ścianę, czyli blokadę twórczą. Z
pomocą przychodzi mu gadający szczur, któremu wcześniej uratował
życie. Drew zawiera ze szczurem pakt, jak Faust z Mefistofelesem.
Jest krew to całkiem udany zbiór
opowiadań utrzymany w klimacie grozy i mroku. Niekoniecznie do bania
się, ale jednak w stylu Kinga. Niektórych zawiedzie. Ja nie miałam
jakichś specjalnych oczekiwań, więc mnie się podobało. Polecam.
monweg
monweg
Dziękuję
Książka
bierze udział w wyzwaniach:
Akcja
100 książek w 2020 roku – 76/120; Mierzę dla siebie – 3,4 cm;
Misja specjalna – Zatytułuj się 4; Olimpiada czytelnicza – 512
stron; Wielkobukowe bezsenne bingo – Stephen King
Najlepiej to nie mieć oczekiwań, by się nie rozczarować.
OdpowiedzUsuńTwórczość autora ciągle przede mną.
OdpowiedzUsuń