Autor
– Wolf Haas
Tytuł
– Brennerova
Przekład
– Viktor Grotowicz i Barbara Tranas
Wydawnictwo
Burda Publishing Polska
ISBN
978-83-8053-112-3
Komisarz Brenner ma słabość do pięknych Rosjanek z serwisów randkowych. Szukając swojej pani Brennerovej, natrafia na zmysłową Nadieżdę, która nalega na spotkanie. Flirt rozwija się i Brenner trochę dla żartu, a trochę gnany męskimi fantazjami rusza do Moskwy. Tam dziewczyna odkrywa karty. Jej siostra została porwana przez handlarzy żywym towarem i wywieziona na zachód. Wiedeński detektyw ma być dla niej ostatnią deską ratunku.
Brenner wkracza w brutalny świat narkotyków, prostytucji i handlu ludźmi.
To miał być niewinny flirt, a otworzył drogę do piekła za ziemi.
Kilka słów o autorze Brennerowej. Wolf Haas jest austriackim
pisarzem, który w ojczystym kraju jest znany i czytywany. Jest też nagradzany,
a jego dwie powieści doczekały się ekranizacji. Źródła donoszą, że w serii z
detektywem Simonem Brennerem ukazało się do tej pory siedem części. To moje
pierwsze zetknięcie z prozą Haasa i nie wiem jeszcze, czy czasem nie ostatnie.
Dawniej mówiono Rusinki. Są wysokie i muskularne jak młociarze, pracują przy budowie dróg, a pod pachami mają tyle włosów, że dałoby się z nich zrobić tupecik dla męża i jeszcze drugi dla pierwszego sekretarza partii (…) Potem z kolei zaczęto mówić, że Rusinki to najszczuplejsze fotomodelki, najdroższe prostytutki, jako mąż musiałbyś mieć co najmniej wieżowiec, żeby taka w ogóle się z tobą rozwiodła, najlepiej z prywatnym ogrodem zoologicznym, ponieważ ma nogi jak żyrafa, talię jak osa, oczy jak Pszczółka Maja.
Do tej powieści mam
ambiwalentny stosunek. Powieść nie jest ani do końca zła, ani do końca dobra.
Nie potrafię wybrać. Generalnie krótką książkę (250 stron) czytałam
zadziwiająco długo i strasznie czuję się wymęczona. Poza tym muszę zwrócić
uwagę na zbyt często używane przez autora słowo quazi. I aż ciśnie się na usta, aby powiedzieć/napisać, że książka
jest quazi dobra, quazi znośna.
Bohaterem, jak łatwo
się domyślić jest komisarz Brenner. Niestety, nie czytałam wcześniejszych
książek i chyba szkoda. Miałabym łatwiej i wiedziałabym więcej. Nie miałam więc
żadnego wprowadzenia w jego życie, pracę, etc.
To mu się podobało w Hercie. Nie miała bladego pojęcia o pracy detektywa, ale dokładne o niej wyobrażenie. O tej najnudniejszej pracy, jaką można sobie w ogóle wyobrazić, gdyby nie pojawiało się niekiedy nieco napięcia wynikającego z pytań dodatkowych.
Komisarza Brennera i
jego historię poznajemy dzięki narratorowi, zresztą narracja to według mnie
najmocniejsza strona tej powieści. I tak dowiadujemy się, że ma słabość do
pięknych kobiet, zwłaszcza tych u naszych wschodnich sąsiadów. Serwisy randkowe
też są dla ludzi, ale gliniarz powinien wiedzieć czym takie związki pachną.
Brenner jest trochę ciamajdowaty, gdyż jadąc do dopiero poznanej panienki
zostaje okradziony i pobity. Też mi gliniarz.
Sam kryminał, też
trudno nazwać typowym kryminałem. Akcja ciągnie się jak flaki z olejem i nuży
niezmiernie. Jest jakiś nieboszczyk, kilka odciętych rąk, zaginiona kobieta,
ale nie wywołuje to specjalnego wrażenia, ani wypieków na twarzy. Ogólnie rzecz
ujmując książka jak książka, może nie taka zła, ale od arcydzieła dzielą ją
lata świetlne. Można się rozerwać? Można, ale wszystko zależy od tego na jaką
rozrywkę jesteśmy w danej chwili nastawieni. Ja chyba nie byłam przygotowana na
Brennerową.
To była dla Brennera krótka noc. Dawniej krótkie noce prawie wcale mu nie przeszkadzały, wtedy często chlał do czwartej nad ranem, potem być może potykał się po drodze do domu o partnerkę z nocnego rewiru, a o siódmej, w dobrej formie, meldował się na służbie. A obecnie udzielasz wieczorem pierwszej pomocy samobójczyni, dzwonisz po karetkę, jedziesz do szpitala, czekasz do czwartej nad ranem na uspokajającą wiadomość od lekarzy, a kiedy o siódmej obudzą cię dzwonieniem do drzwi funkcjonariusze Urzędu do spraw Cudzoziemców, z miejsca zbiera ci się na płacz.
Może ktoś powie:
oszalała baba, to przecież świetna książka. Być może tak jest i tylko mnie ta
historia nie porwała, tak jak powinna. Piszę więc, że jest to moje subiektywne
zdanie i nie zamierzam nikogo od tej pozycji odwodzić. Podsumowując, Brennerowa nada się dla zapalonego fana
kryminałów i wielbiciela prozy austriackiego pisarza.
Dziękuję
Książka bierze udział w
wyzwaniach:
52/2016 – 127/52, Czytamy
nowości, Historia z trupem, Kiedyś przeczytam 2016, Kryminalne wyzwanie, Motyw
zdrady w literaturze, Olimpiada czytelnicza, Przeczytam 100 książek w 2016 roku
– 127/100, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 1,6 cm, Reading Challenge 2016,
Rosyjsko mi! W 200 książek dookoła świata - Austria
Bardzo lubię kryminały, ale chyba ten sobie na razie odpuszczę ;)
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że się nie dziwię :)
UsuńHmm kocham kryminały, jednak uwielbiam gdy książka porywa mnie bez reszty, nie mogę się od niej oderwać, czytając ją autentycznie czuję dreszczyk emocji. Na pitu pitu szkoda czasu, jest tyle interesujących książek do przeczytania, na marne pisaniny szkoda więc czasu. Fajnie, że napisałaś szczerą opinię :)
OdpowiedzUsuńZawsze piszę szczerze. Bardzo źle bym się czuła gdyby było inaczej :)
Usuń