Ernest Hemingway
Ruchome święto
A Moveable Feast
Przeł. Miłosz Biedrzycki
Wydawnictwo Marginesy
ISBN 978-83-67406-53-6
Zdarza się Wam, że czytacie książkę z ochotą, choć wiecie, że autor jest dupkiem? Mam tak teraz z Hemingwayem, którego wcześniej nie znałem jakoś dobrze. Im więcej czasu spędzam z jego twórczością, tym bardziej jestem zdania, że to facet, z którym nie chciałbym się zaprzyjaźnić. Lektura Ruchomego święta wydaje mi się dobrym przykładem na to, by nie wchodzić w bliższe relacje z pisarzem, a zwłaszcza z Hemingwayem.
Dość jednak o odczuciach, czas skupić się na samej książce. Swoje wspomnienia z okresu paryskiego Hem spisywał długo, wielokrotnie poprawiał i nigdy nie był zadowolony z efektu. Nieprzypadkowo Ruchome święto zostało wydane dopiero po jego śmierci - za życia twórca ciągle coś majstrował w tekście. Hemingway wraca pamięcią do młodzieńczych lat, gdy pisał jako korespondent zagraniczny “Toronto Star”, ledwo wiązał koniec z końcem i nie był jeszcze rozpoznawanym pisarzem. Łatwo można ulec urokowi jego frazy, zakochać się w opisach Paryża, wycieczkach na narty i wizytach w tanich restauracjach, gdzie mógł dobrze i dużo zjeść. I jak w przypadku każdej autofikcji pozostaje się czytelnikowi zastanawiać, w jakim stopniu może zaufać łgarzowi, wspominającemu dawne czasy. I ile prawdy znajdzie w tych tekstach, skoro czytamy w jednej z wielu prób wstępu (a prawie wszystkie w tym elemencie się zgadzają): “Opowieść ta jest w całości fikcyjna, a fikcja może w pewnym stopniu rzucić światło na to, co zostało zapisane jako fakt”.
Hemingway stworzył nadzwyczaj sugestywny obraz epoki (ledwie kilku lat!) oraz miasta, który przetrwał w pamięci odbiorców jako swoista klisza – nie trzeba czytać Ruchomego święta, by wiedzieć, jak został opisany Paryż tamtych lat. Wizja ta została utrwalona w innych książkach, filmach czy wspomnieniach. I jest coś legendarnego w opowieści Hemingwaya, jakaś mitotwórcza siła skrywa się w zdaniach. Zresztą, zdania w tej książce znajdziemy naprawdę wyborne - są lepsze w pojedynkę od całości, którą tworzą. Na każdej stronie uda się wychwycić co najmniej jedno arcydzielne – Papa lubił dopieszczać swoje pisanie, to widać. Przy okazji ukłony w stronę Miłosza Biedrzyckiego, bo fraza po polsku brzmi nadal znakomicie. Pośród knajpek i urokliwych uliczek spotykamy postaci ważne dla artystycznej części miasta, postaci tak ważne jak Francis Scott Fitzgerald, Gertrude Stein czy James Joyce (tego ostatniego nie ma aż tak wiele); we wspomnieniach znalazło się także miejsce dla mniej znaczących, ale wcale nie mniej interesujących ludzi. Anegdoty z nimi związane oraz rozmowy Hema nadają tej prozie smaku i uwiarygodniają opis - choć możemy być pewni, że i tu zostajemy oszukani.
Ruchome święto stanowi chyba pozycję obowiązkową dla tych, których interesuje “śmietanka towarzyska” Paryża lat 20., ale sądzę, że w tych wspomnieniach może odnaleźć się każdy. Mamy tu wystarczające nagromadzenie humoru, smutku, piękna i nieprawdopodobieństwa, by móc się niektórymi rozdziałami zachwycić. Dodatkowo, w tym wydaniu mamy możliwość przeczytać szkice, które nie weszły w skład pierwszego wydania, a także fragmenty, które pokazują, jak Hemingway katował swój tekst wielokrotną redakcją.
niehalo
Dziękuję
"Ruchome święto" do kupienia na Bonito
Książka bierze udział w wyzwaniach:
Przeczytam 120 książek w 2023 roku – 51/120; Mierzę dla siebie – 2,6 cm; 280 stron; Odczarujmy półki – książki wydane w 2023 roku; Wielkobukowe bingo – książka poniżej 300 stron; Wielkobukowe alfabetyczne bingo – R; Wielkobukowe okładkowe bingo – nazwisko tłumacza na okładce
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz