Carolina de Robertis
Cantoras
z angielskiego przełożyła Izabela Matuszewska
Seria – Piąta strona świata
Wydawnictwo Albatros
ISBN 978-83-6733-805-9
Pięć historii pełnych bólu i rozczarowań, ale niepozbawionych nadziei.
Pięć kobiet próbujących uciec od ciasnego świata zdominowanego przez mężczyzn.
I jedno miejsce, w którym mogą być sobą.
Bardzo rzadko zdarza mi coś takiego, że po przeczytaniu książki mam kompletną pustkę w głowie. Siadam przy komputerze, patrzę na mrugający kursor i nic. Lektura Cantoras dostarczyła mi tylu emocji, tak wielu wzruszeń; płakałam, śmiałam się, wściekałam, zaciskałam pięści tak mocno, że półksiężyce paznokci odciskały swe ślady we wnętrzu moich dłoni. Poczułam się rozbita na tysiąc kawałeczków, po chwili złożona, by za moment znów być rozbitą… Niesamowita książka. Nie dziwi mnie już, że wydawnictwo nazwało ją arcydziełem.
Powieść Caroliny de Robertis zabiera nas w podróż do Urugwaju. Niestety, nie pięknego, pocztówkowego czy turystycznie zachęcającego. Przedstawiona historia zaczyna się w 1977 roku, gdy Urugwaj jest u szczytu wojskowej dyktatury. Obywatele tego kraju nie mają łatwo, są porywani, gwałceni, torturowani, a homoseksualizm jest napiętnowany szczególnie i traktowany jako niebezpieczne wykroczenie. Panujący system odebrał im wszystko: radość, prawa, a przede wszystkim wolność.
Towarzyszymy pięciu kobietom (queer), które postanowiły odnaleźć w sobie siłę i zawalczyć o siebie. Flaca, Romina, Anita „La Venus”, Paz i Malena – pięć „cantoras” („pieśniarek” - kobiety, które kochają kobiety) będą walczyć o to by żyć, jak chcą. Odnalazły się, uciekły, by choć przez chwilę zamieszkać razem z dala od Montevideo. I tak będą krążyć między Montevideo a Cabo Polonio, odciętym od świata przylądku, gdzie w końcu mogą być wolne, przez kolejne trzydzieści pięć lat. I my razem z nimi.
Pięć kobiet, a każda inna. Flaca, pewna siebie liderka, to ona wszystko zaczęła. Romina, głos rozsądku i pasji; trudno jej nie kochać. Anita „La Venus”, wolny duch. Dla mnie pozostanie w myślach i sercu na zawsze La Venus. Malena, empatyczna, jest jak cicha woda. Paz, najmłodsza, marzycielka, ale nie naiwna, choć bezbronna. Sprawia, że chciałoby się nią opiekować.
Tak różne, tak bardzo odmienne, a zarazem tak bardzo do siebie podobne, bo chcą tego samego. Pragną ponad wszystko odrobiny szczęścia i wolności, o którą w dyktatorskim kraju tak trudno. Znalazły spokojną, samotną przystań, gdzie mogą bez obaw zdjąć maski i w końcu pokazać swoje prawdziwe oblicze. Stały się dla siebie przyjaciółkami (przez duże P), bratnimi duszami, kochankami i drugą rodziną. Pokochałam je wszystkie. Może nawet przez chwilę stały się częścią mnie. Czułam, że naprawdę je rozumiem, a to tak często się nie zdarza. Prawie fizycznie odczuwałam każdy ich ból, niepowodzenia, radości. Te bohaterki, mimo że są queer mogą swobodnie stać się reprezentantkami każdej/każdego z nas, którzy potrzebują i tęsknią za bezpieczeństwem, domem, rodziną.
Urugwajsko-amerykańska pisarka nie napisała książki tylko o kobietach, choć to one stanowią oś opowieści. Tłem dla ich historii jest historia Urugwaju z wojną domową, władzą sprawowaną przez wojsko. Robertis nie oszczędza nam często przykrych opisów z tego okresu, pokazując jak trudne to były czasy i jak ciężko się żyło. Robi to jednak z finezją i subtelnością.
Cantoras poruszyła we mnie nieznane dotąd pokłady emocji. Wprawiła w szybszą pracę moje serce, a mój umysł przez kilka dni zaprzątały myśli tylko o tej książce. Chyba znacie to uczucie, gdy nie można skupić się na niczym innym, bo ciągle wraca jeden i ten sam temat, a w tym momencie była to historia pięciu Pieśniarek. Najgorsze jest jednak to, że żadne słowa, które teraz staram się z siebie wyrzucić, nie są w stanie oddać piękna tej powieści. Bo tak, opowieść Caroliny de Robertis jest przepiękna, bardzo dobrze napisana, refleksyjna, liryczna, sensualna. Stanowi (dla mnie) pewien rodzaj hymnu o sile kochania bez granic i o sile przyjaźni. Pewnie pojawią się głosy, które będą twierdzić, że jest to beznadziejna powieść lesbijska. Ale choć będą mieć prawo do własnego zdania, to taki osąd będzie mocno krzywdzący. Ta książka to bardzo odważna opowieść o kobiecej seksualności i w taki sposób powinno się do niej podchodzić. Zdecydowanie polecam.
Jak dla mnie jest to niekwestionowany numer 1 2022 roku (na razie).
monweg
Dziękuję
"Cantoras” do kupienia na Bonito
Książka bierze udział w wyzwaniach:
Przeczytam 120 książek w 2022 roku – 65/120; Mierzę dla siebie – 3,7 cm; 448 stron; Pod hasłem – akcja nad morzem; Wielkobukowe bingo – książka z historia w tle, świeżynka, opowieść z motywem miłosnym; Wielkobukowe minibingo – świeżynka; Wielkobukowe okładkowe bingo – okładka z rysunkową grafiką, okładka z kobiecą postacią; Wielkobukowe alfabetyczne bingo – C; Zatytułuj się – Y=C
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz