Andrea De Carlo
Śmietankowy pociąg
Treno di Panna
Przeł. Halina Kralowa
Wydawnictwo Czytelnik
ISBN 978-83-07-03119-4
Włoskie opowieści 1/6
Jak często zdarza Wam się czytać włoskich twórców? Zdałem sobie sprawę, że oprócz tych najbardziej klasycznych, jak Dante, Boccaccio czy Petrarka, a z nowszych Eco i Calvino, rzadko kiedy zdarza mi się sięgnąć po włoską literaturę. Urlop w Italii uznałem zatem za idealny moment na zanurzenie się głębiej w twórczości pisarzy stamtąd, a że na półce trochę tych Włochów było, to i lista szybko się zapełniła. Na pierwszy ogień, jeszcze w trakcie drogi, poszedł Śmietankowy pociąg Andrei De Carla. Pamiętam, jak kilka lat temu ta książka wpadła mi przypadkowo w ręce i choć nazwisko autora nic mi nie mówiło, to krótka notka o nim i jego powieści zachęciła mnie do zakupu. Od tamtego czasu trochę o Śmietankowym pociągu zapomniałem.
Dzieło mediolańskiego pisarza okazało się dla mnie dość ciężkostrawne - bardzo długi czas nie mogłem się dobrze wgryźć w tę opowieść. Sposób prowadzenia narracji, dialogi i zachowanie głównego bohatera nie przekonywały mnie, były mało prawdopodobne jak na tak silnie realistyczną książkę. De Carlo opowiada historię młodego włoskiego fotografa, który przyjeżdża do Stanów Zjednoczonych w celu osiągnięcia sukcesu. Ląduje początkowo u swoich znajomych w Los Angeles, mieście wielkich możliwości, co podkreślają wielokrotnie bohaterowie książki. Giovanni, główna postać, dostrzega jednak przede wszystkim brud, pustkę i sztuczność tego, co go otacza. Ta przestrzeń zdaje się na niego wpływać, pozbawia sił i wpływa negatywnie na nastrój. Przyglądając się Giovanniemu odniosłem wrażenie, że nie ma on żadnego pomysłu na siebie, jakby liczył, że upragniony sukces sam mu trafi pod nogi. Nie wykorzystuje swoich możliwości, a kiedy zaczyna wreszcie korzystać ze swoich atutów, akcja nabiera tempa - dzięki umiejętnościom językowym bohater styka się ze światem Hollywoodu.
Śmietankowy pociąg zaintrygował mnie w sferze języka i sposobu obrazowania. De Carlo narratorem powieści uczynił głównego bohatera, a dzięki temu język narracji zyskał olbrzymią wrażliwość na to, co wizualne. Opisy przedmiotów, miejsc czy światła są nadzwyczaj sugestywne – uwidacznia się fotograficzne zawzięcie Giovanniego. Ten hiperrealizm u Andrei De Carlo jest dość charakterystyczny, co zauważył Italo Calvino, wskazując również zainteresowanie fotografią u samego autora powieści. Na tym polu książka stanowi dzieło oryginalne i warte poznania. Rozczarowały mnie natomiast postaci występujące w Śmietankowym pociągu. Prawie każda z nich wydaje się nijaka i pozbawiona głębi, podobnie jak miasto, w którym żyją. Los Angeles jednak poza tą sztuczną i płaską maską zyskuje w opisach coś więcej, czego na bohaterów już nie wystarczyło.
Lekturowo urlop okazał się dość męczący, a nastrój monotonnego poszukiwania sensu niemal mi się udzielił. Śmietankowy pociąg nie zadowolił mnie ani pod względem treści, bo fabuła nie porwała, ani pod względem formy, może poza tymi wizualnie nadwrażliwymi opisami. Na pewno nie odradzam lektury, ale też i nie mam zamiaru entuzjastycznie zachęcać do sięgnięcia po tę powieść. Muszę jeszcze na koniec zachwycić się tłumaczeniem Haliny Kralowej, najważniejszej chyba tłumaczce z języka włoskiego, bo zachowanie w przekładzie tego fotograficznego języka wyszło arcydzielnie. I taka ciekawostka – manuskrypt tłumaczenia Śmietankowego pociągu znajduje się w zbiorach Biblioteki Narodowej.
niehalo
Książka bierze udział w wyzwaniach:
Przeczytam 120 książek w 2022 roku – 62/120; Mierzę dla siebie – 1,6 cm; 230 stron; Wielkobukowe bingo – książka upolowana na przecenie; Wielkobukowe minibingo – książka poniżej 300 stron; Wielkobukowe okładkowe bingo – książka z minimalistyczną okładką; Wielkobukowe alfabetyczne bingo - Ś
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz