wtorek, 1 marca 2016

Odpływ - Lars Saabye Christensen

Autor – Lars Saabye Christensen
Tytuł – Odpływ
Tytuł oryginału – Sluk
Przekład – Iwona Zimnicka
Wydawnictwo Literackie
ISBN 978-83-08-05395-9
 Odpływ
To było tego lata, kiedy ludzie wylądowali na Księżycu, a przynajmniej dwóch z nich. Trzeci musiał grzecznie zostać w rakiecie czy jak się to nazywa, pewnie rozgoryczony, bo przecież gdy się pomyśli o tym, że lecisz tak daleko, a mimo to nagle nie pozwala ci się pokonać ostatniego kawałka, tego, który się najbardziej liczy, to mniej więcej tak, jakbyś został zaproszony na bardzo uroczystą imprezę, na jakiej nikt wcześniej nie był, a okazało się, że musisz stać na schodach i czekać, aż się skończy.
Cały świat oczekuje na zdobycie Księżyca przez człowieka, a młody Funder postanawia napisać wiersz. Jest lato 1969 roku i chłopak wyjechał z matką do rodzinnego domu letniskowego; ojciec ma do nich dojechać później. Brak asertywności prowadzi Fundera do zacieśniania kontaktu z Iverem Maltem, chłopakiem, którego wszyscy mają za wioskowego głupka. W bohaterze buzują hormony, ciepłe powietrze wypełnione jest zapachem nieuniknionej, wydawałoby się, inicjacji. Dni upływają pod hasłami nieczytania Moby Dicka i kolejnych spotkań, które możemy nazwać towarzyskimi. Nie dzieje się nic ważnego, a jednocześnie wszystko jest ważne. Czujemy narastające napięcie, ale na początku nie wiemy, czemu rośnie. Klimat wakacyjnego rozleniwienia oddziałuje na nas, łagodząc wszelkie niepewności. Razem z Funderem możemy odbyć sentymentalną podróż do lat własnej młodości.
Przestudiowałem nowe mapy. Dwa miasta wyróżniały się w sposób szczególny. Jedno z nich nie istnieje. Nazywają się Karmack i Solvang. W Karmack starzy ludzie mawiali: „Jeśli będziesz dobrym człowiekiem, po śmierci trafisz do Solvang”. W Solvang mówiono to samo, tylko odwrotnie: „Jeśli będziesz złym człowiekiem, po śmierci trafisz do Karmack”.
W miasteczku Karmack coraz więcej osób ginie w różnych wypadkach, więc rada miasta postanawia stworzyć stanowisko pracy, posłańca nieszczęśliwych wieści. Etat otrzymuje Frank Farelli, który po pewnym czasie sam zaczyna być uważany za chodzące nieszczęście. Mężczyzna zaczyna myśleć o tym, żeby się ustatkować, zacząć wreszcie samodzielne żyć. Frank, jako zwiastun pecha, nie będzie miał wcale tak łatwo. Historia Farellego i miasteczka Karmack jest na tyle nieprawdopodobna, że jesteśmy w stanie w nią uwierzyć. Z jednej strony wydać się może symboliczna, z drugiej przypomina samo życie. Zachowanie i decyzje, podejmowane przez bohatera, zdają się być irracjonalne, dlatego też w pewien sposób prawdziwe. Tylko skąd się wzięła w tym miejscu ta opowieść?
Czy samotność, ta izolacja, to cena za wdzięczność? Czy jest raczej tak, że inni są wdzięczni za to, że mnie nie ma jak najdłużej ani w czasie, ani w przestrzeni, że jestem tam, gdzie wyrządzam najmniej szkód? Byłem już na skraju popadnięcia w sentymentalizm, a tego sobie kategorycznie nie życzyłem.
Funder jest już dojrzałym mężczyzną i uznanym pisarzem przy okazji. Bohater przechodzi załamanie nerwowe i wyjeżdża na leczenie do bardzo specyficznego ośrodka. Poznajemy przemyślenia Fundera i zaczynamy rozumieć, że najistotniejsze są fragmenty niby o niczym ważnym. To, co naprawdę się liczy, już się wydarzyło.

Odpływ Larsa Saabye Christensena ociera się według mnie o arcydzieło, oscyluje bardzo blisko tej cienkiej linii, między książką bardzo dobrą, a dziełem wybitnym. Jak widzicie, powieść nie jest jednolita fabularnie i jest to dość intrygujące, mnie na przykład zbiło z pantałyku. Christensen to rasowy opowiadacz, snuje swoją historię powoli, zarzuca przynętę i powoli ciągnie nieświadomego czytelnika przez kolejne strony niczym rybę na haczyku. Podobno najbardziej cenimy książki, w których widzimy siebie. Jeśli tak, to rozumiem swój zachwyt nad Odpływem. Nie jestem w stanie zachować obiektywizmu, to po prostu świetna powieść, do której będę wracać. Pewnie niejeden raz.

Odpływ czyta się naprawdę dobrze, nie odczuwa się 
podczas lektury upływającego czasu, a przewracane kartki nie ciążą. Ponad czterysta stron przemija zbyt szybko, pozostawiając  czytelnika nieprzygotowanego na tak prędki koniec. Lekturę czytajcie koniecznie przy dźwiękach Blue Skies Elli Fitzgerald. Nie będziecie musieli długo czekać, żeby zrozumieć dlaczego.   

To już czas odpływu, prom zaraz odbije od brzegu. Ja wchodzę na pokład, a wy?
W tym miejscu kończę. Napisałem to, co postanowiłem napisać. Nic więcej nie było. Wkrótce wyruszam dalej, być może jutro. W moim wieku „dalej” oznacza „z powrotem”. Z niczym mi się nie spieszy, dlatego mam mało czasu. Do napisania pozostaje jedynie to: Tego lata nie stałem się ani gorszym człowiekiem, ani też lepszym. Zbliżyłem się tylko do człowieka, którym jestem.
Książka bierze udział w wyzwaniach:

13 komentarzy:

  1. Nazwisko autora wydaje mi sie dziwnie znane :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dwa porządne booki z jego nazwiskiem. Być może się natknęłaś. Druga to "Półbrat".

      Usuń
  2. Chętnie przekonam się czy książka jest "po prostu" bardzo dobra, czy jest już wybitna ;) Słyszałam o tym tytule i mam go w planach, jednak chyba w tych trochę dalszych :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba bardziej wybitna, oczywiście moim skromnym zdaniem :)

      Usuń
  3. Nie słyszałam ani o tytule, ani o autorze, ale po takiej recenzji zapisuję sobie tę książkę :)
    PS Nie mogę znaleźć i dodać Twojego bloga na bloglovin :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książka od bezmała roku jest w sprzedaży.
      Nie wiem dlaczego nie może się znaleźć mój blog...

      Usuń
  4. Ale się u Ciebie pozmieniało :)
    Chętnie bym przeczytała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książka naprawdę warta jest przeczytania.
      Zmiany były konieczne. Mam nadzieję, że na lepsze :)

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. ps - dodaj gadżet obserwatorzy :)

      Usuń
    2. Nowy blog, to są i zmiany. Obserwatorzy są na samym dole bloga :)

      Usuń
  6. Zapowiada się interesująco:)
    ps. Zmiana blogowa zdecydowanie na plus.

    OdpowiedzUsuń