Dorota
Danielewicz
Droga
Jana
Wydawnictwo
Literackie
ISBN
978-83-08-06983-7
Zdarzają
się czasem książki, będące odpowiedzią na aktualne wydarzenia,
problemy społeczne, będące interwencją i ważnym głosem w
dyskusji. Zdarzają się czasem książki (auto)biograficzne, w
których autor dotyka tych najdelikatniejszych i intymnych elementów
życia, a jednak robi to tak czule, że czytelnik nie myśli o tym,
by oceniać. Zdarzają się czasem książki opisujące walkę z
chorobą, która jest nieuleczalna i zmienia życie całej rodziny;
przekształca kochaną osobę w kogoś nieznanego. Zdarzają się
czasem książki o relacji matki i dziecka, w których troska miesza
się z beztroską, siła z bezsilnością, poczucie bezpieczeństwa z
poczuciem zagrożenia. Droga
Jana
Doroty Danielewicz jest książką, która wpisuje się w każdą z
tych kategorii.
Autorka
stwierdza, że zdecydowała się na spisanie tej historii, kiedy
widziała rodziców dzieci niepełnosprawnych walczących o prawo do
refundacji kosztów leczenia ich bliskich. Podjęła taką decyzję,
ponieważ sama przechodziła przez te same doświadczenia, mimo, że
walka toczyła się w innym kraju, bardziej zachodnim i z lepszą
opieką socjalną i zdrowotną. Jako matka dziecka, które nigdy nie
będzie w pełni sprawne, zna to uczucie, gdy budzi się w niej
lwica, która będzie walczyła o swoje dziecko do upadłego. Te dwie
figury, o lwicy oraz zwroty do innych matek dzieci niepełnosprawnych,
będą powracać często na kartach książki.
W
Drodze
Jana Dorota
Danielewicz, polska dziennikarka mieszkająca na stałe w Berlinie,
działająca w wielu instytucjach kultury, opisuje historię swojego
syna, Jana Kerskiego, u którego po latach prób postawienia
ostatecznej diagnozy, lekarze stwierdzają absurdalnie rzadką
chorobę metabolizmu, czyli galaktosialidozę. Czytelnik poznaje Jana
od najmłodszych lat, a następnie obserwuje rozwój jego choroby,
który oznacza dla niego zatrzymanie rozwoju w rozumieniu zdrowego
dziecka. Jan nie potrafi łapać przedmiotów, z każdym rokiem coraz
gorzej chodzi, mówi i staje się coraz mniej samodzielny. Przez cały
ten czas jest przy nim matka troskliwa, opiekuńcza, rezygnująca z
własnych ambicji i planów, by pomóc swemu dziecku, by walczyć o
nie.
Droga
Jana jest swoistym testem, który musi przejść każdy, kto chce być
blisko młodego mężczyzny; za każdy fałszywy ruch czeka kara,
droga jest wyboista, a jej końca trudno się dopatrzeć. Ci jednak,
którzy będą wytrwali, będą mogli zobaczyć uśmiech na jego
twarzy i usłyszeć śmiech, który zaraża niczym najgroźniejszy
wirus. Nagrodą za przejście tej drogi będzie poznanie samego
siebie, swoich barier, znalezienie w sobie siły oraz spokoju.
Książka
Danielewicz stanowi zapis codziennego trudu, chwil smutku oraz
ogromnej radości. Nie sposób jej oceniać w tych samych
kategoriach, co zwykłe powieści, reportaże czy biografie, ponieważ
w żadnym razie przemyślenia autorki zwykłe nie są, tak samo jak
niezwykłe są losy jej, Jana oraz ich rodziny. Z każdej kartki
uderza w czytelnika fala matczynej miłości, a także
współodczuwania z Janem, ale też z każdym innym człowiekiem,
którego niepełnosprawność dotknęła w jakikolwiek sposób,
pośredni czy bezpośredni.
Sądzę,
że każdy powinien wstąpić na drogę Jana, chociażby poprzez
lekturę tej książki, by zrobić sobie ćwiczenia z empatii, by
zobaczyć, ile w nim tego współodczuwania się znajdzie. Podczas
czytania ciągle wracały do mnie obrazy
z filmu Olej
Lorenza,
w którym tytułowy bohater także cierpi na nieuleczalną chorobę
genetyczną. W przypadku Jana jednak nie ma możliwości na
znalezienie lekarstwa, nie ma miejsca na poprawę. Co niezwykłe,
Danielewicz pokazuje, że każdy dzień może przynieść trochę
szczęścia, że nawet w sytuacji, która wydaje się beznadziejna,
można cieszyć się życiem.
niehalo
Dziękuję
Książka
bierze udział w wyzwaniach:
Akcja
100 książek w 2020 roku – 15/120; Czytam, bo polskie; Łów słów
– Gajana; Mierzę dla siebie – 2,3 cm; Olimpiada czytelnicza –
256 stron; Wielkobukowe
bingo – nowinka; Wizażowe wyzwanie czytelnicze – 7.
Niełatwa tematyka.
OdpowiedzUsuń