Stefan
Darda
Przebudzenie
zmarłego czasu. Powrót
Wydawnictwo
Akurat
ISBN
978-83-287-1165-5
Szczęśliwi umarli, którzy odeszli. Niech Bóg zmiłuje się nad tymi, którzy odejść nie mogą.
Stefan
Darda jest jednym z najpopularniejszych polskich autorów literatury
grozy. Debiutował w 2008 roku entuzjastycznie przyjętą przez
czytelników powieścią Dom na wyrębach, która doczekała się
dwutomowej kontynuacji – Nowy dom na wyrębach oraz Nowy dom na
wyrębach II. Później ukazały się: cykl powieściowy Czarny
Wygon, antologia Opowiem ci mroczną historię oraz thriller Zabij
mnie, tato. W lutym 2019 premierę miała napisana wspólnie z
Magdaleną Witkiewicz powieść Cymanowski Młyn, będąca kompilacją
powieści obyczajowej i thrillera.
Znany przemyski fryzjer, Olgierd Lang, popełnia samobójstwo w dniu, w którym jego niesłusznie skazany na długoletnią odsiadkę siostrzeniec opuszcza zakład karny. Jakub Domaradzki nie może uwierzyć, że jego wuj dobrowolnie targnął się na własne życie, a tajemniczy list pożegnalny pozostawiony przez Langa tylko mnoży znaki zapytania. Tropy prowadzą do najcenniejszego zabytku Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej. Czy tysiącletnia bizantyjska gemma określana mianem amuletu magicznego skrywa znane tylko nielicznym tajemnice?
Przebudzenie zmarłego czasu. Powrót
jest pierwszą częścią nowej tetralogii Stefana Dardy,
zapowiadanej jako horror kryminalny. Jest też moim pierwszym
spotkaniem z twórczością pisarza. Przeglądając noty jego
wcześniejszych książek cieszę się, że jeszcze żadnej nie
czytałam. Zaczynam z czystą kartą, nie porównując z innymi
powieściami.
Bohaterem i narratorem opowieści Dardy
jest Jakub Domaradzki, który po odsiedzeniu niesłusznie zasądzonej
kary wychodzi na wolność. Z więzienia miał go odebrać jego
jedyny bliski krewny, wuj Olgierd, szanowany fryzjer. Szybko Jakub
dowiaduje się, że Olgierd popełnił samobójstwo. Mężczyzna nie
wierzy w taki scenariusz i zaczyna drążyć sprawę, żeby odkryć
kto maczał palce w niespodziewanej śmierci wuja. Nie pomaga w tym
pozostawiony przez rzekomego samobójcę list.
Ciągle do mnie przychodzą. Dłużej tej niepewności nie wytrzymam.
Drugiej już nie mam. Zabrał ją ostatni.Kuba, nie szukaj. Strzeż się kamiennych oczu.Lepiej zostawić zmarły czas.Szczęśliwi umarli, którzy odeszli.Niech Bóg zmiłuje się nad tymi, którzy odejść nie mogą i strażnikami pozostaną, aż ich pokuta się dopełni.Jeśli do stu dni nie wrócę, wiedzcie, że spokojnym jak morze, łagodnym jak owieczka i jak kocięciem zawładnął mną spokój.
Trzeba przyznać, że ów list jest mocno
tajemniczy i nic niewiele tłumaczy. Jakub porównuje ten tekst do bełkotu
szaleńca. Zdradzę wam, że nie potrwa długo, gdy zmieni zdanie, a
dziwne słowa z listu mają związek z najcenniejszym zabytkiem
Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej, bizantyjska gemmą, magicznym
amuletem typu hystera wykonanym z heliotropu.
Przebudzenie zmarłego czasu zapowiadane
jako horror kryminalny roku, wydaje mi się lekkim nadużyciem. W
pewnym polskim filmie mierzono zawartość cukru w cukrze. Idąc tym
tropem – zawartość horroru w horrorze w tej powieści równa się
zero. Książka jest tyglem gatunkowym, do którego Stefan Darda
powrzucał po trochu opowieści kryminalnej, fantastyki, historii,
odrobinę grozy oraz najwięcej powieści obyczajowej, ale także (i
w tym miejscu mieszkańcy województwa podkarpackiego powinni być
zadowoleni) zgrabnego i całkiem niezłego przewodnika po Przemyślu,
opisującego jego zabytki, uliczki, kamienice, etc.
Co nas czeka w tej książce, której
gatunek jednoznacznie jest nie do odgadnięcia? Razem z bohaterem
próbujemy rozwikłać zagadkę śmierci wuja Olgierda oraz prawdę o
przeklętej (najprawdopodobniej przynoszącej nieszczęście) gemmie.
W tym czasie Jakub miota się między dwoma miastami, Przemyślem a
Tomaszowem Lubelskim. Rozmawia z różnymi ludźmi i w sumie niewiele
się dowiaduje. Smaczkiem dla osób z tych okolic są rozmowy z panem
Ludwikiem, współpracownikiem wuja. Ludwik używa gwary, która może
okazać się całkowicie niezrozumiała. Z drugiej strony szkoda, że
gwary w wielu regionach nie są pielęgnowane i odchodzą w
zapomnienie. Wyjątek stanowią starsze roczniki, które jeszcze
pamiętają.
Przebudzenie zmarłego czasu jest książką
napisaną poprawnie, ale nie porywającą. Zaletą jest to, że czyta
się błyskawicznie; wadą, że tak szybko się kończy. Rozumiem, że
Stefan Darda dzieląc tę historię na cztery części miał jakiś,
sobie tylko wiadomy, zamysł. Mam nadzieję, że nie tylko o
marketing chodziło.
Przeczytałam, bez ochów i achów.
Czekam na kolejną część, mając nadzieję na coś bardziej
spektakularnego.
Dziękuję
Książka
bierze udział w wyzwaniach:
Akcja
100 książek w 2019 roku – 76/120, Czytam, bo polskie, Czytamy
nowości, Łów słów – czas, Oflagowani – granat, Olimpiada
czytelnicza – 320 stron, Mierzę dla siebie – 2,1 cm, Misja
specjalna – Zatytułuj się 3 – P, W 200 książek dookoła
świata – Polska, Wielkobukowe bingo – wyzwanie dodatkowe
Nie przepadam za horrorami, więc na tę pozycję nawet nie patrzyłam, a tu się okazuję, że z horrorem ma niewiele wspólnego i to, niestety, jeszcze gorzej o niej świadczy. No nic, z pewnością swoich zwolenników znajdzie, ale to raczej nie będę ja.
OdpowiedzUsuńNie mówię nie :)
OdpowiedzUsuńPasuję.
OdpowiedzUsuń