niedziela, 25 sierpnia 2019

Przebudzenie zmarłego czasu. Powrót - Stefan Darda


Stefan Darda
Przebudzenie zmarłego czasu. Powrót
Wydawnictwo Akurat
ISBN 978-83-287-1165-5


Szczęśliwi umarli, którzy odeszli. Niech Bóg zmiłuje się nad tymi, którzy odejść nie mogą.

Stefan Darda jest jednym z najpopularniejszych polskich autorów literatury grozy. Debiutował w 2008 roku entuzjastycznie przyjętą przez czytelników powieścią Dom na wyrębach, która doczekała się dwutomowej kontynuacji – Nowy dom na wyrębach oraz Nowy dom na wyrębach II. Później ukazały się: cykl powieściowy Czarny Wygon, antologia Opowiem ci mroczną historię oraz thriller Zabij mnie, tato. W lutym 2019 premierę miała napisana wspólnie z Magdaleną Witkiewicz powieść Cymanowski Młyn, będąca kompilacją powieści obyczajowej i thrillera.
Znany przemyski fryzjer, Olgierd Lang, popełnia samobójstwo w dniu, w którym jego niesłusznie skazany na długoletnią odsiadkę siostrzeniec opuszcza zakład karny. Jakub Domaradzki nie może uwierzyć, że jego wuj dobrowolnie targnął się na własne życie, a tajemniczy list pożegnalny pozostawiony przez Langa tylko mnoży znaki zapytania. Tropy prowadzą do najcenniejszego zabytku Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej. Czy tysiącletnia bizantyjska gemma określana mianem amuletu magicznego skrywa znane tylko nielicznym tajemnice?

Przebudzenie zmarłego czasu. Powrót jest pierwszą częścią nowej tetralogii Stefana Dardy, zapowiadanej jako horror kryminalny. Jest też moim pierwszym spotkaniem z twórczością pisarza. Przeglądając noty jego wcześniejszych książek cieszę się, że jeszcze żadnej nie czytałam. Zaczynam z czystą kartą, nie porównując z innymi powieściami.

Bohaterem i narratorem opowieści Dardy jest Jakub Domaradzki, który po odsiedzeniu niesłusznie zasądzonej kary wychodzi na wolność. Z więzienia miał go odebrać jego jedyny bliski krewny, wuj Olgierd, szanowany fryzjer. Szybko Jakub dowiaduje się, że Olgierd popełnił samobójstwo. Mężczyzna nie wierzy w taki scenariusz i zaczyna drążyć sprawę, żeby odkryć kto maczał palce w niespodziewanej śmierci wuja. Nie pomaga w tym pozostawiony przez rzekomego samobójcę list.
Ciągle do mnie przychodzą. Dłużej tej niepewności nie wytrzymam.

Drugiej już nie mam. Zabrał ją ostatni.
Kuba, nie szukaj. Strzeż się kamiennych oczu.
Lepiej zostawić zmarły czas.
Szczęśliwi umarli, którzy odeszli.
Niech Bóg zmiłuje się nad tymi, którzy odejść nie mogą i strażnikami pozostaną, aż ich pokuta się dopełni.
Jeśli do stu dni nie wrócę, wiedzcie, że spokojnym jak morze, łagodnym jak owieczka i jak kocięciem zawładnął mną spokój.

Trzeba przyznać, że ów list jest mocno tajemniczy i nic niewiele tłumaczy. Jakub porównuje ten tekst do bełkotu szaleńca. Zdradzę wam, że nie potrwa długo, gdy zmieni zdanie, a dziwne słowa z listu mają związek z najcenniejszym zabytkiem Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej, bizantyjska gemmą, magicznym amuletem typu hystera wykonanym z heliotropu.


Przebudzenie zmarłego czasu zapowiadane jako horror kryminalny roku, wydaje mi się lekkim nadużyciem. W pewnym polskim filmie mierzono zawartość cukru w cukrze. Idąc tym tropem – zawartość horroru w horrorze w tej powieści równa się zero. Książka jest tyglem gatunkowym, do którego Stefan Darda powrzucał po trochu opowieści kryminalnej, fantastyki, historii, odrobinę grozy oraz najwięcej powieści obyczajowej, ale także (i w tym miejscu mieszkańcy województwa podkarpackiego powinni być zadowoleni) zgrabnego i całkiem niezłego przewodnika po Przemyślu, opisującego jego zabytki, uliczki, kamienice, etc.

Co nas czeka w tej książce, której gatunek jednoznacznie jest nie do odgadnięcia? Razem z bohaterem próbujemy rozwikłać zagadkę śmierci wuja Olgierda oraz prawdę o przeklętej (najprawdopodobniej przynoszącej nieszczęście) gemmie. W tym czasie Jakub miota się między dwoma miastami, Przemyślem a Tomaszowem Lubelskim. Rozmawia z różnymi ludźmi i w sumie niewiele się dowiaduje. Smaczkiem dla osób z tych okolic są rozmowy z panem Ludwikiem, współpracownikiem wuja. Ludwik używa gwary, która może okazać się całkowicie niezrozumiała. Z drugiej strony szkoda, że gwary w wielu regionach nie są pielęgnowane i odchodzą w zapomnienie. Wyjątek stanowią starsze roczniki, które jeszcze pamiętają.

Przebudzenie zmarłego czasu jest książką napisaną poprawnie, ale nie porywającą. Zaletą jest to, że czyta się błyskawicznie; wadą, że tak szybko się kończy. Rozumiem, że Stefan Darda dzieląc tę historię na cztery części miał jakiś, sobie tylko wiadomy, zamysł. Mam nadzieję, że nie tylko o marketing chodziło.

Przeczytałam, bez ochów i achów. Czekam na kolejną część, mając nadzieję na coś bardziej spektakularnego.

Dziękuję


Książka bierze udział w wyzwaniach:
Akcja 100 książek w 2019 roku – 76/120, Czytam, bo polskie, Czytamy nowości, Łów słów – czas, Oflagowani – granat, Olimpiada czytelnicza – 320 stron, Mierzę dla siebie – 2,1 cm, Misja specjalna – Zatytułuj się 3 – P, W 200 książek dookoła świata – Polska, Wielkobukowe bingo – wyzwanie dodatkowe

3 komentarze:

  1. Nie przepadam za horrorami, więc na tę pozycję nawet nie patrzyłam, a tu się okazuję, że z horrorem ma niewiele wspólnego i to, niestety, jeszcze gorzej o niej świadczy. No nic, z pewnością swoich zwolenników znajdzie, ale to raczej nie będę ja.

    OdpowiedzUsuń