Véronique
Olmi
Bakhita
Bakhita.
Roman
Przekład
– Katarzyna Marczewska
Wydawnictwo
Literackie
ISBN
978-83-08-06591-4
Véronique
Olmi – francuska pisarka, scenarzystka, aktorka. Jej powieściowy
debiut Bord de mer (2001) wyróżniony został nagrodą Prix
Alain-Fournier, ale dopiero bestsellerowa Bakhita (2017) przyniosła
jej prawdziwy rozgłos oraz jednomyślne uznanie krytyki i
czytelników. Książka została uhonorowana nagrodą Prix Fnac a
także znalazła się w ścisłym finale Nagrody Goncourtów i Prix
Femina.
Z czarną jak heban skórą i oczami jak migdały była prawdziwą pięknością. A przy tym cennym łupem. Porwana w 1877 roku jako kilkuletnia dziewczynka z rodzinnej wioski w Darfurze na zachodzie Sudanu, zaznała wszelkich możliwych okrucieństw niewoli. Zapomniała, jak brzmiało jej imię, więc arabscy handlarze ludźmi nazwali ją przekornie Bakhita – Szczęściara. Wykupiona przez włoskiego konsula opuściła Afrykę, ale nie od razu stała się prawdziwie wolna. Dopiero wyrok weneckiego sądu w 1889 roku przyznał jej prawo do pełnego decydowania o sobie.
Po
takim wstępie nie mogłam przejść obojętnie obok tej książki,
choć hagiografie nie są mi jakoś szczególnie bliskie. Podeszłam
do tej lektury jak do biografii nie świętej, ale zwyczajnej
kobiety. Nie dziwię się, że Bakhita została ciepło przyjęta
zarówno przez krytykę, jak i czytelników. To taki rodzaj książki,
który wywołuje mnóstwo emocji i porusza do głębi. A przy okazji
Bakhita okazała się ciekawą osobą (nie tylko dla mnie). Kilka
razy sięgano po biografię Józefiny Bakhity pisząc książki i
nakręcając filmy, np.: Św. Józefina Bakhita. Od niewoli do
świętości; Pamiętnik niewolnicy i świętej; Św. Józefina
Bakhita. Duma afrykańskiego Kościoła.
Niezwykle
trudno uwierzyć w nieustanny rozkwit niewolnictwa na świecie. Nadal
istnieje tradycyjne niewolnictwo, gdzie jeden człowiek staje się
własnością drugiego. Między innymi w Mauretanii i Sudanie bez
problemu osoba ludzka może stać się czyjąś własnością.
Własnością, z którą „Pan” może zrobić co mu się żywnie
podoba. Może ją sprzedać, oddać, wymienić, zgwałcić,
oznakować, a nawet odziedziczyć. Nieprawdopodobne się to wydaje
zważywszy na to, że mamy XXI wiek.
Historia
Bakhity sięga wieku dziewiętnastego, kiedy to jako siedmioletnia
dziewczynka zostaje uprowadzona przez handlarzy niewolników. Od tego
momentu staje się jedną z nich, a wstrząsające przeżycia
doprowadziły do tego, że dziewczynka zamknęła się w sobie, by w
efekcie zupełnie zapomnieć jak się nazywa. Wielokrotnie
sprzedawana kolejnym właścicielom doświadczyła niemal wszystkich
fizycznych i duchowych cierpień wynikających z niewolnictwa, m.in.
na jej skórze wykonywano nożem tatuaże, a rany zasypywano solą.
Mimo poddawaniu torturom i gwałtom nigdy nie straciła nadziei.
Po
wykupieniu przez włoskiego konsula Callisto Legnaniego wyjechała do
Włoch. Trafiła na przyuczenie do sióstr kanosjanek (Zgromadzenie
Sióstr Córek Miłości Służebnic Ubogich św. Magdaleny z
Canossy). Po poznaniu wiary katolickiej przyjęła chrzest,
bierzmowanie oraz pierwszą komunię i otrzymała imię Józefina, by
po kilku latach wstąpić do zakonu. Od tego momentu przez ponad
pięćdziesiąt lat prowadziła właśnie życie zakonne. Zapamiętano
ją jako pełną miłości, ciepła i troski służebnicę. Za furtą
zakonną wykonywała przede wszystkim prace fizyczne, była kucharką,
szwaczką, praczką, ale przez najdłużej furtianką. Do końca
swojego życia pracowała i modliła się w domu zakonnym w Schio.
Krótko przed śmiercią znów poczuła pęta zniewolenia, krzyknęła:
Łańcuchy! Łańcuchy!
Wiele przebyła lat, wiele krajów, i wszędzie widziała ten sam krajobraz: zbłąkanych mężczyzn, kobiety, którym odebrano dzieci, i dzieci, które utraciły niewinność.
Beatyfikowana
przez papieża Jana Pawła II w 1992 roku. Rok później Jan Paweł
II podczas podróży apostolskiej do Afryki powiedział: Ciesz
się, Afryko! Bakhita wróciła do ciebie. Córka Sudanu sprzedana w
niewolę, cieszy się już wolnością – wolnością wiekuistą,
wolnością świętych. I w poczet świętych włączył ją
papież 1 października 2000 roku. W ten sposób Bakhita stała się
pierwszą czarną zakonnicą, świętą.
Bakhita
to wyjątkowa i naprawdę godna polecenia książka. Mimo, że jest
to biografia, to czyta się ją jak wspaniałą powieść. Wspaniałą,
choć bardzo wstrząsającą. Véronique
Olmi udało się napisać książkę, która jest hagiografią i nią
nie jest. Bo w końcu przez prawie całą książkę nie o świętej
pisze francuska pisarka, a o zwyczajnej dziewczynce, nastolatce,
kobiecie. A trzeba przyznać, że taka postać dla pisarza to
prawdziwa gratka. Przy tylu nieszczęściach, które towarzyszyły
jej w ciągu życia nie poddała się i nigdy nie utraciła nadziei.
Była i jest wzorem do naśladowania dla wielu.
Każdemu,
a zwłaszcza teraz w okresie przedświątecznego i poświątecznego
pędu polecam biografię niezwykłej kobiety. Najpierw kobiety, a
dopiero później świętej. Może z jej życia nauczycie się
miłości, szacunku, godności. Resztę zostawiam w waszych rękach i
nakłaniam – czytajcie Bakhitę, bo naprawdę warto.
Dziękuję
Książka
bierze udział w wyzwaniach:
Akcja
100 książek w 2018 roku – 118/100, Czytelnicze igrzyska,
Dziecięce poczytania, Olimpiada czytelnicza – 416 stron, Pod
hasłem, Przeczytam 52 książki w 2018 roku – 118/52, Świat
kultury – wiara, W 200 książek dookoła świata – Francja,
Wyzwanie Czytamy nowości, Wyzwanie czytelnicze Wiedźmy – tylko
jedno słowo, osoba
Mnie ta książka też zachwyciła z tych samych powodów co Ciebie. I też zwróciłam uwagę na tę nadzieję bohaterki, że ona ciągle miała w sobie tę iskrę. Coś niesamowitego. Myślę, że to jest właśnie ta nieuchwytna świętość.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że mamy podobne zdanie. Książka faktycznie zachwycająca.
UsuńNabrałam na nią ogromnej ochoty! Lubię sięgać po takie książki.
OdpowiedzUsuń