środa, 11 października 2017

Dzień przed premierą - Księga nocnych kobiet - Marlon James

Autor – Marlon James
Tytuł – Księga nocnych kobiet
Tytuł oryginału – The Book of Night Women
Przekład – Robert Sodół
Wydawnictwo Literackie
ISBN 978-83-08-06426-9


To moje drugie spotkanie z jamajskim objawieniem świata literackiego. Gdy w 2015 roku Marlon James zdobył Nagrodę Bookera, wielu czytelników dopiero dowiedziało się o istnieniu autora Krótkiej historii siedmiu zabójstw. Powieść ta, będąca dopiero trzecią w dorobku Jamajczyka, wywarła na mnie spore wrażenie swoim językiem, tempem oraz narracją. To, co stanowiło mocną stronę książki o zamachu na Boba Marleya, jest widoczne również w drugiej powieści Jamesa, czyli wydanej w roku 2009 Księdze nocnych kobiet. Zdecydowanie jamajski pisarz lubi szokować czytelników i nie unika tematów trudnych i wstydliwych, o czym świadczy opowieść o niewolniczych koloniach na Jamajce.

Główną bohaterką książki jest Lilit, młoda Mulatka pracująca w majątku Montpelier w kolonii w Indiach Zachodnich. Mamy przełom XVIII i XIX wieku. Na plantacjach trzciny cukrowej czarnoskórzy niewolnicy zaharowują się na śmierć, pilnowani przez białych nadzorców oraz przez „swoich”, czarnych batowych. Nieważne, kobiety czy mężczyźni, starcy czy dzieci, wszyscy muszą być przydatni w majątku. Kto pada ze zmęczenia albo nie chce się podporządkować jest poddawany chłoście oraz innym, wiele gorszym karom. Niewolnicy nie mają praw oprócz słuchania białych panów, czyli massa, oraz śmierci. Przychodzi jednak moment, gdy niewolnicy się buntują. Wokół wielkich powstań niewolniczych krążą myśli zarówno umęczonych robotników polowych, jak i służby domowej.

Lilit jest nietypową niewolnicą, hardą i nieustępliwą. Wychowywała się niemal jak wolna, nie musiała pracować i przebywała wśród białych, lecz nie wiedziała, czemu tak się dzieje. W wyniku pewnych dramatycznych wydarzeń dziewczyna trafia do domu jako pomoc kuchenna, a jako że nie brak jej urody, zostaje służką państwa. Lilit wydaje się całkiem ułożoną „czarnuchą”, ale w środku zamieszkała ciemność, która  nie pozwala jej skupić się na pracy w majątku. To za sprawą dziewczyny poznajemy od kuchni życie kolonii na terenach dzisiejszej Jamajki. Dla czytelników o słabych nerwach albo wrażliwych na ludzkie cierpienie odradzałabym lekturę, gdyż drastycznych opisów w tej powieści nie brakuje.

James wykreował w Księdze nocnych kobiet całą plejadę silnych, wyrazistych kobiecych postaci, które zapadają na długo w pamięć. Wszechwiedząca i znająca się na afrykańskiej magii Homer, jednooka mistrzyni noża Kallisto, karlica Gorgona czy piękna i nieobliczalna Lilit to bohaterki z krwi i kości, pełne emocji, skomplikowane i niepokojąco realne; wydaje się, że wychodzą z kartek. Brakuje tylko mocnych męskich czarnych bohaterów – być może dlatego, gdyż, jak powiedziała Homer, chłopy są silne ale głowy u nich słabe. Trzeba za to przyznać, że Jamajczyk stworzył dwie świetne białe postacie męskie: starego nadzorcy Jacka Wilkinsa oraz Irlandczyka Roberta Quinna. Ciężko rozgryźć tych dwóch, mimo że ich zachowania, zwłaszcza Wilkinsa, powinny stawiać bohaterów w wyraźnym świetle.

James napisał powieść szokującą, pełną brutalnych i krwawych scen. Księga nocnych kobiet nie jest jednak tylko książką o niewoli i okrucieństwie, ale mówi także wiele o poświęceniu w drodze do wolności. A wolność to możliwość robienia, co się chce; to łamanie zakazów; to dobrowolne poddanie się drugiemu człowiekowi. James dotknął w książce także wstydliwego tematu, który potraktowany został dość pobieżnie: jak to możliwe, że cywilizacja Zachodu, która wytworzyła wysoką kulturę i osiągała szczyty etyki, była gotowa dokonać zniewolenia i unicestwienia innych ludzkich istot?

Sporo można by napisać na temat prowadzenia narracji i języka powieści, bo wymykają się one przeciętności. Mimo tylu pozytywów wydaje mi się, że James wpadł w pułapkę brutalności i dość często się powtarzał. Wszystko to wpłynęło na to, że Księga nocnych kobiet  stanowi dla mnie dzieło nie w pełni satysfakcjonujące. Za dużo zwrotów akcji i efektowności, a za mało lekkości w prowadzeniu historii. Ilość fajerwerków i strzałów w głowę sprawiła, że lektura była dla mnie dość męcząca. Trzeba jednak przyznać, że powieść Jamesa niejako zniewala czytelnika od pierwszych stron. Czytajcie, bo warto.

Dziękuję


Książka bierze udział w wyzwaniach:

Czytam nie tylko Amerykanów!, Czytamy powieści obyczajowe, Czytelnicze igrzyska 2017, Olimpiada czytelnicza, Przeczytam 52 książki w 2017 roku – 137/52, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 3,5 cm, W 200 książek dookoła świata – Jamajka, Wyzwanie Czytamy nowości

10 komentarzy:

  1. Nie znam tego objawienia literackiego.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wreszcie mam tę książkę wreszcie, choć jestem przygotowana na trudną lekturę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet jeśli trochę trudna, to i tak warto po nią sięgnąć :)

      Usuń
    2. Dzięki. Potrzebuję zaciekawiającej książki, bo ostatnio dopadło mnie silne zniechęcenie.

      Usuń
    3. Powinna Cię zaciekawić. A czy czytałaś "Krótką historię siedmiu zabójstw"? Również polecam.

      Usuń
    4. Nie. Jakoś mnie ta okładka odstraszyła.

      Usuń
    5. Spróbuj, to naprawdę kawał dobrej literatury.

      Usuń