sobota, 20 kwietnia 2024

Dom Klepsydry - Gareth Rubin

 

Gareth Rubin

Dom Klepsydry

The Turnglass

przekład – Robert Waliś

Wydawnictwo Albatros

ISBN 978-83-6775-954-0

Dom Klepsydry to książka, która zwraca uwagę czytelnika samą okładką. Ale przypuszczam, że największe wrażenie robi, gdy weźmie się ją do ręki. Okładka z jednej i z drugiej strony jest niemal identyczna. Podstawową różnicą jest kolor – czerwony i niebieski. Z każdej ze stron można zacząć czytać, ale jednak nie będzie to ta sama opowieść.

Dom Klepsydry to klasyczny rodzaj tetbeszki. Tête-bêche czyli tetbeszka to faktycznie para znaczków, z których jeden jest obrócony do góry nogami w stosunku do drugiego. Tetbeszka przeniosła się i zagościła w literaturze i jest niczym więcej jak dwoma (lub więcej) opowieściami, zespojonymi zgrabnie w jedną.


Dom Klepsydry to właśnie są dwie opowieści i dwie ramy czasowe, a także dwa miejsca na mapie świata. Anglia, lata 80. XIX wieku oraz Kalifornia, lata 30. XX wieku. W epokę wiktoriańską zabierze Was kolor niebieski z 213 stronami, na których towarzyszymy lekarzowi Simeonowi Lee wezwanemu do umierającego krewnego. Czy to możliwe, że za rzekomym otruciem proboszcza stoi Forence, która kilka lat wcześniej została uznana za winną śmierci swojego męża?

Po odwróceniu książki, wita nas kolor czerwony i na 233 stronach poruszamy się wraz z Kenem Kourianem, po upływie pół wieku do wcześniejszej opowieści. Mamy nieboszczyka – Olivera Tooke’a, pisarza i syna gubernatora. Od samego początku będą walczyć o naszą uwagę dwie opcje – samobójstwo czy może jednak ktoś mu pomógł pożegnać się z tym światem?


Czy lubicie porównania do innych autorów? Ja tylko czasami i naprawdę w wyjątkowych sytuacjach. Ale w przypadku tej książki wykorzystano chyba wszystkie możliwości. „Zagadka w stylu Kate Morton i Diane Setterfield”; „Wyobraźnia Stuarta Turtona i atmosfera kryminałów Jamesa Ellroya”. Po takich zapewnieniach, poprzeczka jest wywindowana pod same niebo a z tej wysokości upadek może być bardzo bolesny. To nie jest zła książka, ale według mnie bez tych porównań byłoby lepiej, bo i oczekiwań szalonych byśmy nie mieli.

Forma zapisu jest ciekawa i pomysł, o którym już dzisiaj mało kto pamięta, a jeszcze rzadziej w literaturze jest stosowany. Pewnie można by w kilku literackich przypadkach pokusić się o porównanie do tête-bêche. Dla mnie taką książką, która przed Domem Klepsydry była przykładem zjawiska opowiadania historii z różnych perspektyw, upływie czasu i nadejściu nieuniknionego, wybitna książka Davida Mitchella Atlas chmur, łącząca w sobie nie dwie a sześć różnych narracji, czasów i miejsc.


Możliwe, że tematyka powieści Dom Klepsydry nikogo by nie uwiodła i mało kto zwróciłby na nią uwagę, gdyby nie oryginalne podejście Garetha Rubina. Zabrał się za niszowy format i sądzę, że w ten sposób choć po części wygrał, bo z pewnością zwrócił na siebie i tę książkę spore zainteresowanie. I muszę przyznać, że faktycznie książka świetnie nada się do rozmów w klubach dyskusyjnych.


Przykro mi, bo między mną a Domem Klepsydry zaiskrzyło tylko na samym początku, ale niestety przed rozpoczęciem czytania. Później już nie było wcale tak pięknie, a prawdę mówiąc to się wynudziłam. Szkoda, że poza oryginalną formą, o której pisałam, tak mało do zaoferowania miał Gareth Rubin. A może jednak to ja miałam jakieś podskórne oczekiwania wobec tej książki, które przepadły podczas lektury.


monweg


Dziękuję




"Dom Klepsydry" do kupienia na Bonito


W ramach wyzwań: Przeczytam 120 książek w 2024 roku – 40/120; Mierzę dla siebie – 3,5 cm; 448 stron; Pod hasłem – C i E – nawet dwa razy; Trójka e-pik – nie znamy się; Wielkobukowe albo-albo – tytuł na literę D; Wielkobukowe alfabetyczne bingo – D; Wielkobukowe minibingo – książka z czerwoną okładką; Wyzwanie z tytułem – wariant zielony – dom; Wyzwanie LC – przeczytam książkę, która przeniesie mnie w inne miejsce

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz