Paul Lynch
Pieśń prorocza
Prophet Song
Przeł. Kaja Gucio
Wydawnictwo Marginesy
ISBN 978-83-68226-55-3
Jest coś nadzwyczaj przerażającego w dobrze napisanych dystopiach - kiedy można w nich zauważyć przebłyski świata, w którym żyjemy; kiedy to, co nas dzisiaj niepokoi, w świecie przedstawionym ewoluowało, przybierając odrażającą i niebezpieczną formę; kiedy, czytając wymyśloną przez osobę piszącą historię, widzimy urzeczywistnienie słów polityków i miliarderów wywijających piłami łańcuchowymi nad głową; kiedy powieść, którą czytasz, nosi tytuł Pieśń prorocza, a Ty masz nadzieję, że jej autor, Paul Lynch, okaże się kiepskim prorokiem. Tylko dlaczego ta stworzona rzeczywistość musi, do diaska, wyglądać tak znajomo?
Akcja powieści rozpoczyna się od, wydawać by się mogło, zwyczajnego wieczoru, kiedy przed drzwiami domu Eilish pojawiają się funkcjonariusze utworzonej przez autorytarny rząd tajnej policji w celu przesłuchania jej męża, który działa w związku zawodowym nauczycieli. Bardzo szybko okazuje się, że obowiązujące przepisy prawa utraciły swoją moc, aresztować można każdego i za wszystko, a próba postawienia się władzy stanowi początek represji. Powieść Lyncha mogłaby opowiadać o Larrym, mężu głównej bohaterki, jego walce z nowym rządem, aresztowaniu i temu, co później nastąpiło, ale autor wybrał trudniejszą drogę. Czytelnik śledzi losy Eilish, jej niestrudzone wysiłki o utrzymanie wrażenia normalności i bezpieczeństwa dla czwórki swoich dzieci, jej starania o utrzymanie domu w całości, jej bezradność w obliczu coraz większego zbiorowego szaleństwa, które zaczęło toczyć całą Irlandię, jej zmartwienie o ojca podupadającego na zdrowiu, jej codzienną walkę.
Lynch tak skonstruował swoją powieść, żeby czytelnik nie mógł złapać tchu. Zdania wydają się zbite w bardzo solidną, twardą strukturę; nawet dialogi nie rozrzedzają tekstu, który jest gęsty i oblepiający. Obrazy, zdarzenia czy emocje przyklejały się do mnie, kiedy odkładałem książkę, żeby odpocząć od atmosfery narastającej opresji. A przecież to tylko powieść, jedynie wyobrażenie pisarza, gdybanie o zagrożeniach wynikających z fanatyzmu. Pieśń prorocza nie daje czytelnikowi komfortu, lecz stanowi przestrogę przed tym, co może nadejść. Cóż z tego, skoro jej przesłanie trafi przede wszystkim do tych, którzy znają je bardzo dobrze, bo pamiętają, są wyczuleni na manipulację, kłamstwo i przemoc. Jak wtłoczyć tę pieśń do głów manipulujących, kłamiących, stosujących przemoc; jak sprawić, by w tej książce przejrzeli się jak w lustrze i wykrzywili z obrzydzenia twarz?
Powieść Lyncha wstrząsnęła mną bardziej, niż mógłbym przypuszczać, bo przecież przywykłem już do historii o wszelkiego rodzaju okropieństwach, jakie sobie wymyśliła ludzkość. Pieśń prorocza ma w sobie jednak coś nieznośnie pobudzającego wyobraźnię i wpływającego na emocje - wydaje się boleśnie prawdopodobna. I trochę mi się przypominał Mihail Sebastian i jego Od dwóch tysięcy lat, ale także, nawet bardziej Niewola Kornela Filipowicza, którą pozwolę sobie zacytować tu na koniec, tak dla przypomnienia (tak sobie myślę, że wiersz mógłby stanowić motto do tej powieści):
W państwie totalitarnym
Wolność
Nie będzie nam odebrana
Nagle
Z dnia na dzień
Z wtorku na środę
Będą nam jej skąpić powoli
Zabierać po kawałku
(Czasem nawet oddawać
Ale zawsze mniej, niż zabrano)
Codziennie po trochę
W ilościach niezauważalnych
Aż pewnego dnia
Po kilku lub kilkunastu latach
Zbudzimy się w niewoli
Ale nie będziemy o tym wiedzieli
Będziemy przekonani
Że tak być powinno
Bo tak było zawsze.
niehalo
Dziękuję
Pieśń prorocza - Paul Lynch do kupienia na Bonito
W ramach wyzwań: Przeczytam 120 książek w 2025 roku – 21/120; Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 2,1 cm; 290 stron; Wielkobukowe okładkowe bingo – nazwisko tłumacza na okładce
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz