środa, 16 sierpnia 2017

Urok Grace'ów - Laure Eve

Autor – Laure Eve
Tytuł – Urok Grace’ów
Tytuł oryginału – The Graces
Przekład – Marek Cieślik
Wydawnictwo Feeria Young
ISBN 978-83-7229-673-3


Lauren Eve jest dzieckiem dwóch kultur, taką francusko-brytyjską hybrydą. Dorastała w Kornwalii, miejscu przesyconym magią. Lubi Jeana-Claude Van Damme’a, Terry’ego Pratchetta i ciasto czekoladowe.

Pamiętacie Zmierzch Stephenie Meyer? Od początku opowieści Lauren Eve miałam nieodparte wrażenie, że gdzieś już to było. Może nie dosłownie, ale jednak. I w przypadku Zmierzchu i Uroku Grace’ów znaczącą rolę dla fabuły ma rodzina, do której chyba każdy chciałby się zbliżyć, ogrzać się w ich blasku, jednocześnie się ich bojąc. Cullenowie i Grace’owie trochę podobni, a jednak całkiem różni. Jedni są wampirami, drugich posądza się o czary. Obie rodziny są wpływowe, bajecznie bogate, a ich członkowie są piękni. Ale dość porównań, choć znalazły by się i inne.

Główną bohaterką i jednocześnie narratorką książki jest piętnastoletnia River. Dziewczynę, jak wielu przed nią fascynuje rodzeństwo Grace’ów: Summer, Thalia i Fenrin, które nieoficjalnie trzęsie całą szkołą. River jest w szkole nowa i samotna i chciałaby móc się do nich zbliżyć, szczególnie do Fenrina, do którego wzdychają (nie tylko po cichu) również inne uczennice. Czy to się jej uda? I co z tego wyniknie?

Lauren Eve miała nawet niezły pomysł na powieść, ale gorzej jej poszło z jego realizacją. Bardzo nie lubię zmarnowanego potencjału, a właśnie tutaj się z tym zetknęłam. Zdecydowanie coś w tej książce nie gra. Na pewno jest to postać River, która od samego początku mocno mnie irytowała. Chwilami naprawdę nie wiedziałam o co chodzi dziewczynie.

Pierwsza połowa opowieści ciągnie się jak przysłowiowe flaki z olejem. Gdyby nie to, że zawsze staram się z całych sił żeby nie rzucić książką w kąt, nigdy nie dowiedziałabym się jak ta historia się kończy. Druga połowa ratuje powieść, ale jednak niesmak pozostaje. I dopiero tak naprawdę w drugiej połowie coś drga i zaczyna się dziać. Na pochwałę może zasługiwać tylko zbudowanie bardzo ciekawej, dusznej, mrocznej i nasyconej magią atmosfery.

Powiem wam, że ciężko czyta się książkę, gdy od początku nie lubi się jej bohaterów. Tak miałam w przypadku Uroku Gace’ów. Nie potrafiłam się zmusić, żeby darzyć kogokolwiek sympatią. Wyniosła i chłodna Thalia; niejednoznaczny Fenrin; Summer, której postępowanie wydaje się dziwne. I główna bohaterka, która powinna zespajać historię, ale chyba udaje jej się tylko wszystko psuć.

Lauren Eve wyszła jedna rzecz. Otóż mam na myśli pewną tajemniczość i niedopowiedzenia. Lubię takie klimaty w książkach. Ale nie można budować opinii na podstawie tak niewielkiego lubienia. Pozostaje mi mieć nadzieję, że drugi tom– tak jest drugi i być może również zostanie przetłumaczony – będzie lepszy, choć z doświadczenia wiem, że drugie spotkania z tymi samymi bohaterami bardzo rzadko wypadają dobrze. Ale trzeba mieć nadzieję.

Urok Grace’ów jest taką książką, która powinna otrzymać dwie oceny. Wyraźny podział na dwie części ułatwiłby ich wystawienie. Gdyby można było przeczytać tylko drugą część, to doradzałabym pominięcie pierwszej, ale niestety tak się nie da. Coś tam jednak zostało przemycone na początku opowieści, bez czego nie da się przebrnąć przez resztę książki. 

Niektórzy z was wiedzą, że jestem książkowym masochistą, więc zapewne sięgnę po drugi tom opowiadający o River i rodzinie Grace’ów. Żywię nadzieję, że coś się zmieni i bardziej polubię główną bohaterkę. I w tym momencie mam problem, bo z reguły polecam przeczytaną powieść innym. W tym przypadku nie wiem co zrobić i najlepiej będzie jeśli decyzję czytać czy nie pozostawię wam.

Dziękuję


Książka bierze udział w wyzwaniach:

Czytam fantastykę, Czytelnicze igrzyska 2017, Dziecięce poczytania, Olimpiada czytelnicza, Pod hasłem, Przeczytam 52 książki w 2017 roku – 120/52, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 3 = 25,1 cm, W 300 książek dookoła świata – Wielka Brytania, Wyzwanie Czytamy nowości, Wyzwanie Wiedźmy - osoba

3 komentarze:

  1. Ciężko mi teraz będzie sięgnąć po tę książkę, ale nie mówię, że tego kiedyś nie zrobię.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem na 100'tnej stronie i mam ochotę wygryźć sobie oczy. Zero pomysłu, zero polotu, ale najgorsza jest ta pisanina autorki. To jest pisane gorzej od "Pięćdziesięciu twarzy Grey'a"...
    Pozdrawiam ciepło! :)
    Kasia z niekulturalnie.pl :)

    OdpowiedzUsuń